Szajba - In Comfort Zone

To jak sportowo, to ja doradzam dużo chodzić a nie leżeć z nogą do góry jak zalecają lekarze.

Około dziesiątej wypadek, pojechałem by mnie pozszywali, wróciłem, kawa, pojechałem po materiały budowlane, po drodze spore zakupy bo rano zauważyłem że w nocy wszystko zjadłem i nie mam śniadania, wróciłem, poszedłem nad morze by pozbierać narzędzia które zostawiłem na budowanej kei, ugotowałem obiad, w międzyczasie trochę w chałupie posprzątałem, zwyczajowo zdrzemnąłem się, coś zaraz na ruszt wrzucę ... Nie mam czasu na leżenie z nogą do góry, jutro mam nadzieję wrócić do roboty. Może nie na pełnych obrotach ale przynajmniej na tyle by krew żwawiej krążyła

_Szajba_

bo rano zauważyłem że w nocy wszystko zjadłem

Haha wypisz wymaluj ja

Tia, tylko Tobie idzie w pedały, mi w boczki

_Szajba_

Tia, tylko Tobie idzie w pedały, mi w boczki

No u mnie to samo. Na treningu spalę 1500. W nocy ładuje ze 3000 . A tu redukować by się przydało bo pianka czeka. Jak tu żyć Panie, jak tu żyć

Trzeba sobie priorytety w głowie poukładać.
No tak, my tu gadu, gadu a tam gofry się przypalają

Nuda.
Od jedenastej do osiemnastej, z krótką przerwą, w robocie, czyli noszenie drewna nad morze, cięcie drewna nad morzem, skręcanie drewna na miejscu, znaczy się nad morzem właśnie. Plaża, tfu, wczasy
Pół dnia zastanawiałem się nad dietę HC, drugie pół nad tym czy mi się chce i dokąd zmierzam, trzecie pół wahałem się pomiędzy łóżkiem a trenażerem.
Summa summarum cały dzień do dupy.
Mam nadzieję że naleśniki z twarogiem i dżemem w towarzystwie nieskomplikowanego filmu o jakimś super bohaterze poprawią mi nieco nastrój.
Czołem

Mi personalnie HC nie podchodzi.

Naleśniki z twarogiem i dżemem... decyzja o HC chyba już podjęta
Zresztą nie od wczoraj


Zmieniony przez - BzykuDG w dniu 2020-04-25 07:16:49

Moje HC do tej pory wyglądało tak iż wieczorem podjadłem węgli i nawet gdy była to większa ilość raczej przez 200g się nie przebiłem. Rano jajka na smalcu, w środku dnia jakiś ser lub inne biało z tłuszczem, przed treningiem mięso z tłuszczem i warzywami. Koniec końców, po jakichś dwudziestu godzinach od ostatnich węgli, na trening zostawało tyle, by już po kilkunastu minutach biec/pedałować z wątroby. Po treningu oczywiście miska pełna, szczęśliwy z pełnym brzuchem, odbijając Nutellą szedłem spać. Rano jeszcze napchany, odpuszczałem śniadanie, reszta jak zwykle. Po treningu już bez patrzenia na makro, bo przecież śniadania nie było. Burdel że nie ma o czym pisać.