Dzięki dziewczyny za rady, postaram się ustosunkować
Jeżeli chodzi o dodatkowy ruch. Nie mam czasu na dodatkową siłownię, nawet krótką (siłownia ma swój narzut czasowy, wiadomo). Dlatego to musiało by być coś albo "z domu" albo "w domu". Nie wiem co to jest
kompleks sztangowy Na sprzęt do domu nie mam na razie co liczyć. Generalnie fajnie by było coś docisnąć z treningami i ja o tym wiem. I już się zdecydowałam nawet podejść do miękkich nóg z konkursu, no ale pieprzło mi w plecach i nie wiem jak długi off mnie teraz czeka.
Jeżeli chodzi o reset to też o tym myślałam i też zastanawiałam się, czy organizm się nie przyzwyczaił. Ale reset miałam w zeszłym tygodniu na urlopie. Wcześniej reset miałam latem (prawie całe wakacje) i na święta (wyjazd + przerwa świąteczna). Nie wszystko w tych resetach było tak, jak artykuł mówił, ale też nie można powiedzieć, że jestem na 1800 kcal długo.
Chyba nie muszę mówić jak wielką paniką napawa mnie sam pomysł zwiększenia kcal nawet "na próbę"
Szczególnie, że nie mam w domu wsparcia w tym, co robię. Domownik, nie popiera mojego sposobu, więc nie dość, że mi nie pomaga, to jeszcze krytycznie patrzy, na każdy kęs dodatkowego jedzenia, uważa że robię masę i tylko kardio mnie uratuje (jest całkiem w tym skuteczny, bo powoli sama zacznynam w to wierzyć). Niby nic nie komentuje, ale wystarczy jedno "o, znowu przytyłaś, zapytaj tamtej jak ona to robi, bo tak mocno schudła" i jest dziękuję do widzenia. Znamy, nie?
Ja już na prawdę nie wierzę, że mi się uda. I ja nie mówię, o osiągnięciu celu ostatecznego, formie na lato, ale nawet o tygodniowym rezultacie. I w to cięcie kcal też nie wierzę tak szczerze mówiąc. Przydało by mi się takie pół rozmiaru na zachętę
Te warzywa pieczone to faktycznie spróbuję, nawet kiedyś tak robiłam, ale ostatnio nie jadłam pieczonek to mi umknęło.
Marchweka z jabłkiem odpada (moja ukochana surówka) bo mam uczulenie na surową marchew