Cykl 2, tydzień 1, środa-sobota
No więc ostatni prawie tydzień był dramatem dietetycznym Niby Sylwester tylko jeden dzień i Nowy Rok mógłby być już czysty, ale nie był. Środa też mi się rozjechała bo mi zgniło mięso i żarłam na mieście. Ruchowo całkiem ok - starałam się pójść chociaż na spacer, byłam też biegać. Dlatego pomiary za tydzień.
Aha, po przeczytaniu posta Bziu o ćwiczeniach w wyobraźni od wczoraj ćwiczę trochę więcej , szczególnie pompki i military press. Nie wiem czemu, ale tylko te dwa na razie potrafię sobie wyobrazić jak robię Wcześniej Paula pisała mi o wizualizacji i zasiała ziarno i chyba zacznę sobie wdrażać te wizualizacje. Nie potrafię sobie wyobrazić siebie szczupłej i wysportowanej, bo taka nigdy nie byłam, ale puzzle i "trenowanie w wyobraźni" powinno wystarczyć na początek.
Ale nie ma tego złego - jadłam dzika (dzikiego dzika, nie jakiegoś z hodowli, bo nawet dziki i jelenie już hodują) pierwszy raz w życiu i w dodatku dobrze zrobionego. Przetestowałam nowy przepis na fasolkę po bretnońsku i pierwszy raz w życiu wyszła taka, że mi smakuje
Wczoraj na spacerze mnie tknęło, że wytrzymałam na forum już prawie rok! Że bardziej lub mniej (ale nieustannie walczę) trenuję i trzymam miskę prawie rok! Mam regularny okres i nie biorę piguł już prawie rok! Co oznacza, że nie biorę leków na receptę już prawie rok! Nie boli mnie kolano już prawie rok! Całkiem super, bo ja do osób wytrwałych i cierpliwych (że nie wspomnę o systematyczności) nie należę... Słomiany zapał to moje drugie imię (a może już nie?)
Mój dziennik: http://www.sfd.pl/Raimunda_poszukuje_Zen-t1058968.html