Ogólnie tym razem miałem dużo więcej stresu w stosunku do października, bo teraz zaczyna się pojawiać presja na wynik... Oczywiście nadal się dobrze bawię, ale w tym sporcie chodzi o to, żeby na kiju było więcej.
1. Rwanie
80 zaliczone, 85 zaliczone, 90 zaliczone (życiówka)
2. Podrzut
105 zaliczone, 112 zaliczone (życiówka) , 115 zaliczone (życiówka)
Razem: 205 kg (90/115), waga startowa 80 kg, punkty Sinclaira: 252,77
Poprzednio (październik) 190 kg(82/108), waga startowa 76,9 kg, punkty Sinclaira: 239.44
Ogólnie jak zawsze najfajniejsza była atmosfera- akurat teraz rywalizowałem z dwoma kolegami z klubu, którzy mieli podobną masę i wyniki (198,200) (pomijam rocznik ).
Co do samego miejsca, to teoretycznie byłem drugi, ale było tylko dwóch startujących w mojej kategorii . Od sponsora dostaliśmy torbę sportową i koszulki.
Rwanie- to samo co poprzednio, to jest im więcej kg na sztandze, tym mniej podsiadam... 90 poszło zupełnie jak rwanie na wysoko. Przynajmniej już mi się wyrobiło miejsce odbijania i dało radę robić bez ochraniaczy.
Podrzut- góra fatalnie, wiem; sędzia mógłby mnie z czystym sumieniem uyebać, ale to nie były Mistrzostwa Polski, więc coś takiego przechodziło. Pod 112 nigdy nie pochodziłem, więc to była życiówka (w pełnym podrzucie). 115 też weszło, więc znowu życiówka (tu już było ciężko i pociągnęła mnie mocno do przodu, aż oderwałem pięty).
Oczywiście zaczynam też nabierać jakiegoś obycia, w stylu: zawody mogą trwać 3,5 h, lepiej wziąć jakieś carbo do bcaa (bo serio, po około 3 h od początku grzania się do rwania trochę słabo zacząłem się czuć) albo grzanie się w koszulce itp itd.