Myślałem że rozpoczęcie się tak nie przeciągnie, a jednak. Dopiero o 14 byłem w domu, do tego czasu zjadłem tylko owsiankę i bułkę drożdżową, bo o 12 byłem już po prostu głodny. Na obiad zjadłem 3 duże placki ziemniaczane z sosem warzywno-mięsnym. Nie jest to jednak wliczone w bilans.
Trening średni, bo to dopiero rozgrzewka.
Przysiad:
10x20kg
8x30kg
5x40kg
5x40kg
5x40kg
5x40kg
5x40kg
Wiosło podchwyt:
5x40kg
5x40kg
5x40kg
8x40kg
8x40kg
Podciąganie nóg w zwisie do klatki 3x10
Wspięcia na palcach:
10x60kg
10x60kg
10x60kg
10x60kg
WL
5x40kg
5x40kg
5x40kg
5x40kg
5x40kg
I w tym ćwiczeniu wiem, że nie pójdę w górę z ciężarem. Nie ma najmniejszych szans. Dlaczego? Bo cały czas czuje lewy bark, i nie jest to kwestia rozgrzewki etc. od tamtej "kontuzji" tak już zostało... Dlatego alternatywą w docelowym planie będą hantle jak do tej pory. Zdają one u mnie egzamin, tylko że szybko progres ciężarowy się wyczerpuje.
Dieta:
Dzisiaj bez obiadu wpadło 2290 kcalb: 85 g ww: 362 g tł: 57 g
Z obiadem pod kaloryczność 3k bym dobił ale rozkład Białka i tłuszczy nie poszedł by tak w górę jak powinien wyglądać.
Jeszcze przyjdzie czas