19.10.2012
Dobry dzień, naprawdę dobry dzień.
Trening
3-dniowy split
Start- 16:26, Koniec- 17:39
Partie trenowane:
Klatka, przód i bok barków, biceps, przedramię
1. Dipsy - +5kg
1) 7 powtórzeń
2) 6 powtórzeń
3) 5 powtórzeń
Znowu dołożyłem 2,5kg, poczułem klatkę lepiej niż w zeszłym tygodniu.
2. Wyciskanie sztangielek na skosie +, 60st - RAMPA 12
1) 7kg
2) 8kg
3) 10kg
4) 12kg x 10 powtórzeń
1 powtórzenie więcej niż ostatnio, czucie oceniam na niezłe.
3. Wycisk ściskający na ławce poziomej - RAMPA 12
1) 7kg
2) 8kg
3) 10kg
4) 12kg x 8 powtórzeń
Barki mi pod koniec lekko dokuczały, muszę dopracować technikę.
4. Wyciskanie sztangielek siedząc - 4x
1) 5kg x 15 powtórzeń
2) 7kg x 14 powtórzeń
3) 8kg x 10 powtórzeń
4) 10kg x 7 powtórzeń
Zamieniłem
arnoldki na wyciskanie, wg mnie zmiana na lepsze, barki oberwały prawie równo.
5. Unoszenie sztangielek w bok - 3x20
1) 2kg
2) 3kg
3) 3kg
Dobrze wyszło.
6. Unoszenie młotkowe sztangielek w przód - 3x20
1) 3kg
2) 3kg
3) 4kg x 15 powtórzeń + 5 z oszukanymi pozytywami
Całkiem całkiem.
7. Uginanie przedramion ze sztangą - RAMPA 12 , krok 2,5kg
1) 10kg
2) 12,5kg
3) 15kg
4) 17,5kg x 8 powtórzeń
Dołożyłem serię z 10 na początek, w ogólnym podsumowaniu- biceps pracował.
8. Modlitewnik - 3x14
1) 12,5kg x 12 powtórzeń (zapomniałem że miałem zrobić 14 :F)
2) 12,5kg
3) 12,5kg x 12 powtórzeń
Granica palenia w mięśniach przekroczona, świetna pompka.
9. Młotki - 2x13
1) 5kg
2) 7kg x 8 powtórzeń
Trafiło tam gdzie miało.
10. Uginanie nadgarstków ze sztangą - x30 powtórzeń
-Podchwytem
1) 10kg
2) 10kg x 21 powtórzeń
-Nachwytem
1) 10kg
2) 10kg x 20 powtórzeń
Prawdziwa masakra przedramion, lewe napyerdalało mnie tak, jakby miało pęknąć. Piękne uczucie.
Ogólne wrażenie- czucie poprawione, istotę ćwiczenia przedramienia już zrozumiałem, a biceps czułem jeszcze w kilka godzin po skończeniu treningu (jadąc tramwajem myślałem że nie dam rady podnieść rąk)
Dieta
1) Owsianka z mlekiem + jajecznica
2) Kurczak, ryż, oliwa
3) Kurczak, ryż, resztka owsianki
4) Kebab - to mi się nie udało, ale stety/niestety wracałem z miasta o pierwszej w nocy, a wolałem coś wszamać na mieście żeby przed pójściem spać mi się ułożyło w brzuchu, a nie wpyerdolić coś w domu i iść spać bez komfortu. Szkoda tylko, że ten kebab był taki chvjowy, że nie zjadłem go do końca.
Od dzisiaj zacznę rozplanowywać sobie żarcie na cały weekend, inaczej albo nie przytyję, albo się zaleję. I tak źle i tak niedobrze.