Jak by ktoś chciał przestać palić to polecam knigę Allana Carr'a bo uświadamia doskonale co i jak działa i jak to zrobić żeby nie bolało. Ustawia człowieka do psychicznego pionu i nie da się z nią dyskutować.
Przeczytałam i rzuciłam, tak po prostu i już mnie nie ciągnęło i nie ciągnie. Jednak najlepszy był mój mąż. Przez miesiąc mi fajki pod nos podstawiał żebym sobie jednak zapaliła bo i tak nie dam rady nie palić, więc po co się 'męczę', wściekał się na mnie gdy odmawiałam z uśmiechem na ustach mówiąc 'już nie potrzebuję Kochanie'. On - jako wielki zwolennik palenia, jako wyboru, którego człowiek dokonuje, był poirytowany moją postawą do tego stopnia, że uparł się żeby mi udowodnić, że książki to bzdura, zamknął się więc w pokoju i zaczął czytać (to krótkie jest). Co 10-15 minut wychodził na fajkę, coraz bardziej nabuzowany i krzyczał do mnie, że co to ma być, ze jakiś facet tak napisał i on ma w to wierzyć? Bzdury! Kłamstwa! Bluźnierstwo! (taki trochę syndrom wyparcia, bo jak mówiłam z książką się nie podyskutuje to się darł na mnie). Po 4 h lektury, przerywanej krzykami, wyszedł z pokoju i już nie zapalił. Do dziś mamy jego niedokończoną paczkę Cameli
I tak oto po 12 i 20 latach jarania, nie palimy już 2 lata
Dobre fajki pachną, wietrzenie pomaga na "fajek w domu smród", więc goście u nas mogą jarać w kuchni bez problemu, kiepy śmierdzą, ludzie śmierdzą strasznie, nie koniecznie palący (choć powoli przywykamy), jedzenie pachnie cudownie, świat jest pełen rzeczy, których do wtedy nie czuliśmy - tych fajnych i tych mniej - ale lepiej to mieć niż odbierać sobie samemu.
Aaaaaale się rozpisałam
A teraz prywata: da się na coś
węgle z owoców wymienić?
Anonim
DuzaGocha
kitttie
pani_w_obuwniczym
