Nie wiem za bardzo co dokładnie chcesz wiedzieć. Jeśli szukasz wiedzy książkowej i ogólnie info o samej soli,a bardziej jej składników czyli sód/ chlor, o skutkach ich nadmiaru czy niedoboru to musisz poczytać coś pod hasłem gospodarki wodno- elektrolitowej. Jak np. sód może wpływać na organizm, w tym funkcjonowanie nerwów i mięśni, czyli to czysta wiedza biologiczna. Chodzi tu o funkcję sodu polegającą na utrzymaniu potencjału elektrycznego w komórkach neuronalnych, co jest potrzebne aby bodźce nerwowe mogły być przewodzone w obie strony. No ale tu ważne, jak już wcześniej wspominałam, że nie tylko sód gra istotną rolę w całej gospodarce wodno-elektrolitowej, ale np. potas, który działa antagonistycznie do sodu. Jak chcesz to mogę pogrzebać w materiałach jakie mam i Ci podesłać skany z jakiejś mądrej książki O konkretnych badaniach w temacie niedoboru sodu nie wiem, jedynie o niedoborze wpływającym na stężenie lipidów we krwi oraz insulinoodporność, ale to inna bajka. Jeżeli zaś pytasz o jakieś konkretne zalecane dawki sodu to powiem Ci, że jak dotąd nie natrafiłam na jednoznacznie określone ilości, ale to zapewne dlatego, że jest to bardzo indywidualne zapotrzebowanie. Zależy przecież nie tylko od wieku, ale właśnie aktywności fizycznej , temperatury otoczenia. Oczywiście istnieją jakieś tam szacunki, ale powinnaś po prostu spożywać go takie ilości aby uzupełniać jego starty z potem, moczem, kałem. W sumie jestem zdania, że jest małe prawdopodobieństwo aby mniejsze spożycie sodu czy chloru (w sensie, nieużywanie soli kuchennej) powodowało deficyt w organizmie, ale jak widzisz, że dochodzi do nadmiernych strat ( czy to pocenie czy na przykład po biegunkach, wymiotach albo jak się przyjmuje jakieś środki o działaniu diuretycznym) to powinno się zacząć tym interesować. Ale tak jak mówię, również całym innym arsenałem składników odżywczych, bo tak to już jest, że przeważnie wpływa na nas więcej niż jeden czynnik . Jeśli zatem miewasz uciążliwe skurcze to zwróć uwagę nie tylko na sód, ale magnez, potas.
Azzi, Jagoda, Neysha, Obawiam się, że na emeryturze to będziemy odejmować obciążenie (i oddawać wnukom ) a nie kupować.
Ja gryfy upycham za łóżko, część obciążenia też, reszta pod biurkiem, włącznie z piłką. Jak przyłażą do mnie goście z dziećmi to te dzieci i tak to odkryją i potem łażą np. z piłka czy ekspanderem po domu. No i jedynie stojaków i rowerka nie mam jak schować żeby były niewidoczne, więc stoją w kącie. Ale rowerek to taka meduzowata rzecz, więc jak ktoś zobaczy to bardziej myśl, że „o , odchudza się” i nawet nie komentują, bo podejrzewam, że w wielu domach jest ( i służy za wieszak na ubrania ). Za to jak ktoś zobaczy stojaki (a jest nie w temacie) to nawet nie wie co to. I tak kto ma wiedzieć ten wie o moich zainteresowaniach, a resztę ludzi olewam. Przecież się tego nie wstydzę, ale po prostu nie ujawniam się zbyt mocno, bo i po co. Najlepsze, jak ktoś kogo nie wtajemniczałam zobaczy moje skarby myśli, że to żelastwo to pozostałość po moim bracie, który się wyprowadził. Nie zaprzeczam
No i ten, nie ukrywam, że na co dzień to wszystko się wala, bo nie mam ochoty po treningu siłować się z upychaniem po kątach wszystkiego, żeby potem znowu siłować się co by to wszystko powyciągać. Leży sobie na kupce, a czasami i na środku. Najlepszy jest mój chrześniak (2 latka). Uwielbia łazić po ciężarach, w sensie żeby mu te krążki jeden na drugi i jeszcze obok siebie poukładać na podłodze i sobie z jednych na drugie tak przełazi. Jak uprzątnę cały złom to wchodzi zdziwiony, że nie ma i szuka. Jak nie może znaleźć to zaczyna się fochać. I za każdym razem chce też żeby go posadzić na rowerek, no i oczywiście chce też hantelki nosić(raz nawet na sztangę się rzucił, ale kurcze nie dał rady podnieść ). Będą z niego ludzie
"Jeśli spędzasz zbyt wiele czasu myśląc o czymś, nigdy tego nie dokonasz" (Bruce Lee)