Wypis z treningu - 10A:
1. Wyciskanie połówkowe na płaskiej: 10x
62kg, 10x
82kg, 5x
92kg, 9x
102kg - jedna seria na pełnym ruchu + 3 serie tylko w jego górnej połowie
2.
Przysiady ze sztangą: 10x
52kg, 10x
75kg, 5x
85kg, 10x
97kg
3. Wspięcia na palce: 40x
117kg - maksymalna ilość powtórzeń
4. Seria składana: unoszenie bokiem + wycisk tych samych hantli: 10x
12kg, 10x
16kg, 5x
18kg, 10x
21kg
5. Superseria: młotki 10x
13kg, 10x
17kg, 5x
19kg, 8x
23kg + francuz leżąc 10x
28kg, 10x
34kg, 5x
40kg, 5x
45kg
6. Wiosłowanie półsztangą jednorącz: 10x
35kg, 10x
42kg, 5x
49kg, 10x
57kg
7. Dzień dobry: 10x
37kg, 10x
47kg, 5x
57kg, 10x
70kg
Komentarz:
Przedostatni z serii treningów przygotowujących do dalszej heroicznej walki o cenne kilogramy, zarówno na wadze, jak i na sztandze oraz pozwalających wrócić do siebie po 14 dniach przerwy, w tym 7 spędzonych w łóżku z powodu choroby.
Zaczęło się od wyciskania na płaskiej. Pierwsza seria na pełnym ruchu - pełen lajt. Druga, mimo, że planowo miała również być na pełnym ruchu, była już połówkowa, bo zbyt męczyły mnie rozgrzewki, co później skutkowało problemami z zaliczeniem ciężaru z ostatniej serii. Pogadam jeszcze z
WODYNem w tej sprawie, bo mam pewną propozycję i byłbym bardzo zadowolony, gdyby na nią przystał. Przysiady szły dzisiaj bardzo ładnie. Do ostatniej serii przystąpiłem praktycznie bez oznak jakiegokolwiek zmęczenia, ale te 97 dało już się we znaki. Mimo to, zaliczyłem i nie było z tym większego problemu, no, może o ostatnie powtórzenie lekko powalczyłem, bo za mało dynamicznie zszedłem w dół i straciłem dobry rytm. Wspięcia jeszcze traktuję lajtowo i robię po 40 powtórzeń z ciężarem większym o 20kg od tego z przysiadu. W następnym tygodniu zaczynam bić kolejne rekordy, hrhr. Muszę zrobić coś z trzymaniem sztangi na barkach, bo, mimo, że leży na tylnych aktonach, strasznie przechyla mnie do przodu, co zmniejsza komfort wykonywania ćwiczeń i dodatkowo zniechęca do dalszej walki o powtórzenia. Barki zaliczone bez problemu, natomiast w kolejnym ćwiczeniu podwójna porażka - ostatnia seria młotków zakończona na 8 powtórzeniu, a szturm Francuzów zmusił mnie do poddania się po piątym ataku.
Wiosłowanie bardzo dynamicznie - weszło konkretnie i aż czekam na kolejne. Prostowniki, podczas wykonywania dzień dobry, po raz pierwszy czułem tak dobrze. Mimo, że ciężar nie był jakoś szczególnie wymagający, to czułem je znakomicie, a dodatkowo bardzo dobrze rozciągały się dwugłowe ud.
Pompa pleców, klatki i łap bardzo konkretna. Pot lał się bardziej, niż zazwyczaj - koszulka po treningu była mokra - czyżby zasługa
Stimulanta X? Pobudzenia (po kolejnych dwóch kapsach), niestety, nadal zero.
Trening długi, bo ponad półtoragodzinny, ale ćwiczyło mi się dziś bardzo dobrze.
***
Po wysiłku wypiłem
BX Carb, łyknąłem
5 kapsów Glucetylu i uderzyłem do domu. Po drodze znowu złapała mnie zgaga. Potreningowy zjadłem zgodnie z planem, a za chwilę będę szamał również 'planową' kolację. Spać położe się, prawdopodobnie, ok. 0:00.
Wypis wrzucam dopiero teraz, bo ponad półtora godziny siedziałem nad pracą z WOSu, ale wyszło całkiem sympatycznie i jestem z niej zadowolony. Zobaczymy, jak oceni ją Mr Praktykant. Chemię też mam już opanowaną, więc jest konkret i mam wreszcie kompletny luz.
Lecę modzić żarcie.
Pozdr.
Zmieniony przez - saib__ w dniu 2007-03-21 21:32:27