27.08.2015 DNT
28-31.08.2015 tatrzańskie wędrówki - było bardziej wycieczkowo
(niemal całe dnie spędzone na wędrówkach po górach i duży kilometraż – nie mam statystyk z braku jakiegokolwiek narzędzia pomiarowego ale mam subiektywne odczucie, że było całkiem ok.) niż z konkretnym celem
(typu Rysy... choć myślałam, że na wejście na Rysy się pokuszę... wyszło inaczej ale co się odwlecze to będzie za rok lub dwa). Cele konkretne zostawiam na kolejne sezony – muszę się lepiej kondycyjnie (oraz sprzętowo) do nich przygotować. I tu jawi się prośba albo w zasadzie dwie dla tych co czytają, wiedzą i swoją wiedzą chcą się podzielić. No więc tak:
1) Rower. Potrzebuję kupić rower. Najlepiej „uniwersalny”, którym pojeżdżę po mieście (w sensie po ścieżkach rowerowych), po dróżkach wsiowych i czasem po prostu po asfalcie za miastem. Nie jakieś cudo techniki ale po prostu dobry rower. No i żeby nie kosztował buk wie ile. Wszelakie uwagi na co zwracać uwagę (np. jak dobrać do wzrostu… jestem niska… całkiem mała, czy ma mieć amortyzację z przodu itd.).
2) Buty do biegania w tzw. terenie (dolinki górskie raczej niż granią Tatr, las). I tu też raczej model nie z najwyższej półki, bo to bieganie będzie raptem kilka(naście) razy w roku i rekreacyjnie przy tak zwanej okazji niż z nastawieniem na osiąganie jakichś celów sportowych. Całkiem nie wiem na co zwracać uwagę - mają byc sztywne, czy miękkie, jaki bieznik na podeszwie.
ani na rowerach ani na butach do biegania się nie znam
Nowe buty do łażenia po górach i bardziej poręczny plecak też musze nabyc ale z tym sobie poradzę sama choć wszelakie sugestie wynikające z doświadczenia chętnie też przyjmę.
A teraz to co było miłe mej duszy:
dzień 1 – z Kuźnic Ścieżką nad Reglami do połączenia się szlaku z Doliną Małej Łąki. Doliną Małej Łąki do Przełęczy Kondrackiej i dalej od Przełęczy Kondrackiej szlakiem przez Halę Kondratową spowrotem do Kuźnic. Duszno, gorąco, męcząco… Ale za to w schronisku na Hali Kondratowej dostałam najlepszą pomidorową (z reguły na trasie w schroniskach jem pomidorową) jaką jadłam do tej pory w Tatrach!
dzień 2 – z Kuźnic Doliną Jaworzynki, dalej do Murowańca i żółtym szlakiem na Krzyżne. Następnie zejście do Doliny Pięciu Stawów, potem Doliną Roztoki i na koniec asfalcikiem do Palenicy. Trasa od Murowańca na Krzyżne to jak dla mnie przekrój wszystkiego co jest piękne w górach – sielsko/anielska atmosfera na Hali Gąsienicowej, potem przez las i pasmo kosodrzewin a na koniec surowe góry. Zejście dla mnie trudniejsze (może bardziej nużące) niż wejście. Nie wiem jak to się stało ale na koniec w Dolinie Roztoki nogi mnie tak poniosły, że w większości trasa pokonana truchtem a wręcz momentami nawet truchto-biegiem. Jak nie lubię biegać po asfalcie tak w lesie i po kamyczkach mi się podobało. Nie żebym od razu pchała się w przełaje czy coś w tych klimatach ale… i stąd prośba o radę nr 2)
dzień 3 - z Kuźnic Ścieżką pod Reglami, potem trochę Doliną Strążyską a trochę Ścieżką nad Reglami do Przysłopa Miętusiego. Stąd niebieskim szlakiem do Małołączniaka i dalej granią na Kasprowy Wierch. Zejście żółtym szlakiem a potem z Przełęczy między Kopami niebieskim. Bardzo podobało mi się podejście pod Małołączniaka – super! Przejście granią do Kasprowego też dla mnie jest fantastyczne. Widoki zapierające dech. Ino wiało. Wiało okrutnie i tak gorącym powietrzem, że byłam całkiem sucha (a ze mnie normalnie się leje). Tego dnia pobiłam rekord wypitych płynów – coś koło 7 litrów, z czego 3 były uzupełniane w potoku.
dzień 4 – z Kuźnic Doliną Kondratową. Po wdrapaniu się na „czubek” Czerwonymi Wierchami do Ciemniaka. Stąd do Chudej Przełączki i Doliną Tomanową do Ornaka. Z Ornaka szlakiem przez Przełęcz Iwaniacką do Doliny Chochołowskiej, do Siwej Polany. Długa trasa ale bardzo przyjemna. Nawet ten asfalcie na koniec mniej upierdliwy niż na powrocie z MOK’a. No i w schronisku na Ornaku nie chrzczą piwa! Na Czerwonych Wierchach wiało jeszcze mocniej niż dzien wcześniej. Były dosłownie momenty, kiedy musiałam stanąć, żeby równowagę utrzymać. Dobrze, że dupa cięzka, bo było ryzyko zdmuchnięcia
Na szlaku spotkałam Justyne Kowalczyk. Ona jest "mała"
Ja miałam w głowie wyobrażenie o niej jako wielkiej, masywnej kobiecie a tu nic z tych rzeczy! Owszem widać, że ma silne ramiona i całą obręcz barkową ale jest "mała" i "chuda". Nie sapała, nie była upocona. Biegła w tempie takim, że szok
No i to spowodowało, że pomyślałam, że należy nad kondycją popracować… i stąd prośba o radę nr 1)
Aaa... nic mnie nie boli - ani mięśnie ani kolana. Owszem po całym dniu odczuwałam zmęczenie ale ni takie, żeby nie móc dojść do sklepu czy knajpy. "Czułam" stopy - to wynika z faktu, że mam mocno rozdeptane buty i czas kupić nowe oraz standardowo mam dwa odciski w miejscach, gdzie zawsze, przy dłuższym łażeniu i nie koniecznie po górkach, mi się robią. Dla mnie meeega, że dałam radę
Wyładowałam głowe. Ja idąc szlakiem nie myślę - dosłownie nie myślę. Dobrze mi zrobiła taka samotność wędrowca i jest szansa, że złapałam na tyle dystansu do g... dookoła, że nie pogryzę nikogo w swoim otoczeniu... przynajmniej na razie
01.09.2015 łazing po Zakopanem – odkryłam, gdzie są dobre lody oraz gdzie dobrze, niedrogo i w „specyficznej” atmosferze można podjeść.
02.09.2015 DNT
Koniec wakacji… ech… na osłodę kilka fotek
of coz nie tak profesjonalnych jak u Venturki czy Lejli