Wstałem i - o dziwo - nie mam ani troszkę DOMSów na nogach, a trening zrobiłem co najmniej niszczący (2h samych nóg + 30 minut cardio + potem godzina kopania ogródka, powinenem dziś być martwy). Chyba opcja nogi+cheat day jest bardzo dobra (no może nie cheat day, ale w dzień nóg chyba zacznę jeść 4k+ kcal, bo regeneracja jest świetna). Dziś poszedłem na orlik i wprowadzam miskę pseudo low carb (posiłki okołotreningowe już mi dały 250g węgli , ale w innych posiłkach wyngla nie będzie wcale)
Trening
1,5h mega intensywnego orlika, nosiło mnie niemiłosiernie.
Dieta
Dzisiaj taka, jutro wchodzę na wyższe obroty, tj 3100kcal. Kolejny tydzień to 3200 kcal i tak mam zamiar trzymać do końca kwietnia. Od maja stopniowo schodzę z kalorii do 2500 (czyli tak na dobrą sprawę jak będę ciął co tydzień 100 kcal, to zejdę do poziomu 2500kcal to pociągnę tak tydzień i jest koniec redukcji)