Krótko: bieg siła rzeczy od początku traktowałem treningowo - zaledwie parę dni wcześniej dowiedziałem się, że będę biegł
poza tym właściwie do Sudeckiej Setki wszystkie starty będę miały jakiś
cel treningowy, co nie znaczy że będą wolne. Tutaj miał być typowy trening ultra, a przy okazji przełamanie psychiczne, dłuższy czas nie biegałem nic dłuższego i jakoś tak siła rzeczy odwykłem od tego
Pierwsza edycja biegu. Bardzo dobra organizacja, pakiet raczej ubogi, ale dla mnie akurat znaczenia to nie ma dużego. Za to bogato na bufetach, coś słodkiego, owoce, ale i gorąca herbata, zupa pomidorowa i barszcz
Pogoda bardzo fajna, co prawda zabrakło słońca, ale -1, ośnieżony las, świeży śnieg, miękki, co dodatkowo dało w kość i bajeczna atmosfera
No i ciekawy, ceramiczny medal
Trasa idealna: zróżnicowana, podbiegi, zbiegi, coś chyba koło 700 metrów w górę i w dół. Trzeba było uważać, nakładki przeciwpoślizgowe albo raczki bardzo wskazane - tu dałem ciała, bo nie założyłem id razu a potem straciłem czas na zakładanie. Było widać w jednym momencie, że ktoś przywalił konkretnie, bo plamki krwi na śniegu były.
3:38 i 24 km, ale całkowicie luźno, bez zmęczenia, jestem zadowolony, bo udało się przebiec tak, że spokojnie mógłbym zrobić drugie tyle. Kusiło, żeby pobiec dalej, ale jednak powiedziałem sobie ze plan to plan, i takie zwiększenie kilometrażu nie musi mi wyjść na dobre. Ale bawiłem się świetnie, pełen relaks i naładowanie akumulatorów.
Dochodzę powoli do siebie, zaraz joga, a potem nad jeziorko truchtem, wykąpać się