Samopoczucie nadal zmienne, raz jest lepiej, raz gorzej...
Czasem mam wrażenie, że to się nigdy nie skończy i nie będzie już "normalnie"
W niedziele nie było źle, udało się coś zjeść i nawet spacerek był W poniedziałek troche gorzej, a od wtorku znowu leże, nie mam siły na nic i mdli mnie cały dzień. Najbardziej nie lubie jak jestem bardzo głodna i pić mi się chce, a nie mogę zwariować można....
Ze względu na nadmiar wolnego czasu przejrzałam kilka książek o tematyce ciążowej, które dostałam od znajomych.... wniosek jest jeden - lepiej nie czytać
Okazuje się, że kobieta w ciązy to osoba cieżko chora, prawie kaleka wokół której wszyscy muszą skakać. Zagrożenia czają się wszędzie, w jedzeniu, w powietrzu (chyba trzeba się przeprowadzić... ) a nawet gorąca kąpiel może być zabójcza (a ja się kąpie tylko w gorącej wodzie, inaczej nie umiem bo mi poprostu zimno, to nie wiem, mam się nie myć do końca ciąży ). Normalnie ręce opadają... i wszędzie tekst, że nawet jak się coś lubi, to dziecko jest wystarczającym powodem, żeby z tych przyjemności rezygnować, a że wszystko szkodzi, to ciąża jest drogą przez mękę i okresem pełnym wyrzeczeń
Przy okazji szukałam informacji na temat aktywności w ciąży, zarówno w książkach jak i w internecie. Oczywiście wszyscy wszędzie podkreślają zalety ćwiczeń w ciąży, ale okazuje się, że tylko spacer jest bezpieczny (no i basen, jeśli nie liczyć możliwości zakażenia różnymi chorobami). Przerażają mnie wypowiedzi, na które się natknełam... rozumiem że jak są problemy, ciąża zagrożona to trzeba uważać i stosować się do zaleceń lekarza, ale jak ktoś pisze, że nawet samochodem nie jezdzi w obawie przed wstrząsami czy z domu nie wychodzi, że strachu że coś się stanie... to już jakaś paranoja