Powiem Wam, że skupienie na wadze, %BF itp. to trochę ślepa uliczka. Jako sposób na odciążenie organizmu i przystosowaniu do długotrwałych wysiłków może okazać się wyjątkowo marną strategią. Waga, wykorzystanie zapasów tłuszczu, udział mięśni, ich jakość i charakterystyka mają być efektem tego do czego szkolisz organizm, a nie odwrotnie. To znaczy odwrotnie też. Jakby nie było programujesz się na określony typ wysiłku i jeżeli Twoje treningi temu nie służą to działasz wbrew sobie. Jeżeli trening sobie, cele sobie, a ego sobie, to nic dobrego z tego nie wyjdzie. Chyba. I teraz tak - podkreślam: moje zdanie - jeżeli trening nie powoduje samoistnej utraty wagi, to znaczy, że albo micha leży i kwiczy, albo trening za lekki. Trening nastawiony na redukcję to trening zakładający jakieś tam "wyniszczenie/spustoszenie" organizmu - produktem ubocznym jest poprawa wytrzymałości/wydolności. Trening nastawiony na zdobycie wytrzymałości/wydolności to trening mający na celu wzmocnienie organizmu, a ewentualne spadki wagi są tylko efektem ubocznym. Jeżeli ktoś decyduje się na redukcję, to powinien to zrobić zgodnie z prawidłami sztuki. Dążenie do maksymalnej wytrzymałości to działanie optymalizacyjne dla organizmu: jak zrobić to co mam zrobić "po kosztach". Do tego duże obciążenie treningami, prawdopodobnie podbity kortyzol i nieprzemyślane kombinacje z miską. Reszta to tylko prosta konsekwencja.
Ale to ja tak uważam i wcale nie muszę mieć racji.
Na własną potrzebę ułożyłem filozofię pilnowania rzemiosła/techniki i robienie tego co każą mądrzejsi ode mnie. Cała reszta to wypadkowa działań. Nie liczę kalorii, nie ważę jedzenia ani siebie. Jeżeli chodzę ciągle w tym samym komplecie ubrań to nie widzę powodu do interwencji. Tak ma być. Jem jak jestem głodny - śpię gdy
chce mi się spać. Poza tym realizuję jakiś tam plan i stawiam na konsekwencję.