lunika: niestety za późno przeczytałam Twój post - i nie dokupiłam sobie dziurawca, ale niebawem znów się wybieram na narty więc, na pewno odwiedzę ten sklep zielarski, i do tego czasu może uda mi się ( z Twoją pomocą
) zgłębić trochę tajniki szamaństwa
póki od dziś zaczynam testować te liściaste cuda ( żadnych ekspresówek - wszystko suszone liście ). Swoją drogą jak tylko tam weszłam to nie wiedziałam na co patrzeć i co wąchać - wszystko pachniało
i kobitka miała tam takie zioła o których nigdy w życiu nie słyszałam :)
a teraz małe podsumowanie weekendu:
11.01.2013 PIĄTEK
miska:
śniadanie: 2 jajka, 3 kromki razowca z masłem żółtym serem.warzywka kanapokwe Kawa z mlekiem + białko ( bo wzięłam swoją odżywkę )
obiad : grillowany kurzy cyc. Ziemniak z ogniska z twarogiem i szczypiorkiem
desero-dopalacz: orzechy laskowe 25 sztuk + cytryna
kolacja: pajda chleba ze smalcem, kawałek baraniny + warzywa, + grillowany serek typu "oscypek" , wieczorem w pokoju odżywka białkowa
grzechy: grzane wino x 2
"trening" : 2h zmagania z biegówkami
uwagi: : przy biegówkach napracowałam się najbardziej klatką i wew. cz. ud ( przy "łyżwie" ), wieczorem czułam te uda wyjątkowo mocno :) moja wydolność pozostawia wiele do życzenia, z płuca myślałam że wypluję
12.01.2013 SOBOTA
miska:
śniadanie na stoku: jajecznica na maśle ( objętościowo wyglądało na 3 jajka ) 2 kromki chleba z masłem i żółtym serem ( chleb niestety biały, innego nie mieli) pomidorem ogórkiem, do tego kawa z mlekiem
obiad na stoku : kasza gryczana + gulasz wołowy
desero-dopalacz: orzechy laskowe 30 sztuk + pomarańcza + jabłko
kolacja: pstrąg z grilla ( duży ) z warzywami z wody
grzechy: grzane piwo z wiśniówką + grzane wino
"trening": 6h ( z przerwą na obiad ;P) narty. Mój znajomy mówi, że po porządnej jeździe na nartach można na udach przygotować jajko sadzone
myślę, że by mi się udało
po pierwszym zjeździe miałam nogi jak z waty, trzęsły się jak galareta, a buty myślałam, że wywalę... potem było już tylko lepiej
1h łyżwy - jakby było mało katowania nóg ;P
13.01.2013 NIEDZIELA
miska:
śniadanie na stoku: : jak dzień wcześniej + pomarańcza
obiad na stoku: : szaszłyk ( baranio kuro świniowy ) + warzywa z wody + ziemniak z grilla z twarożkiem
desero-dopalacz: orzechy laskowe 30 sztuk + pomarańcza + cytryna
kolacja: już w domu: jajka x2, odżywka białkowa
"trening": znów 6h nart z przerwą na obiad
dojechałam nogi :) jako bonus:
siniaki na piszczelach ( od butów narciarskich
)
uwagi ogólne
1) zapomniałam spakować moich suple - czyli 3 dni bez omega3gold
2) tradycyjnie poza domem mnie "zatyka", więc problemy z wypróżnianiem
3) ale spałam jak dziecko ;)
dziś Dzień Bez Jakiejkolwiek Aktywności Fizycznej, muszę się zregenerować, moje nogi najbardziej :)
Zmieniony przez - CiociaSamoZlo w dniu 2013-01-14 08:32:17