22.08.2015 SOBOTA
Pobudki przed 6 nie było, za to się wyspałam, później cały dzień w biegu, udało się pojechać na
rower (ok. 1 godz.), poza tym sprzątanie, zakupy, wywożenie złomu i takie tam
-
sok pomidorowy, marchewka
- kurczak 250g, ser żółty, musztarda, papryka, pomidory
- sok pomidorowy, twaróg wiejski
- kurczak 250g, ser żółty, musztarda, papryka, cukinia, marchewka tarta
Ww tylko z warzyw – i wcale jakoś mniej pojedzona nie byłam, do południa na soku i marchewkach, nie miałam dostępu do kuchni ani czasu żeby coś innego organizować.
Waga rano – 70.1…strach brać centymetr do ręki, zdjęcia też pewnie za jakiś czas.
23.08.2015 NIEDZIELA
Improwizacja od początku do końca, nie wstałam przed 5, jak planowałam, przebudziłam się po 6, stwierdziłam, że już za późno i o tej porze nie ma sensu nigdzie iść, bo pogoda ma się popsuć i nie wstaję..Nie zasnęłam, wzięłam się za czytanie jakiejś beznadziejnej książki, o 8 wstałam zła na cały świat, że mogłam już być prawie u celu.. Śniadanie, sprawdzenie prognoz no i szybka decyzja, żeby jednak zrobić zamierzoną trasę, jadąc autem jeszcze kilka razy zmieniałam warianty trasy, do tego przypomniałam sobie o rzeczach, które zapomniałam zabrać z domu… nie ma to jak organizacja.. o wpół do 10 ruszyłam…
Niby mijałam wszystkich po drodze, tempo nie takie złe, ale o wiele lepiej mi się idzie wcześnie rano, jak jest pusto na szlaku, najlepiej tak wcześnie, że jeszcze na początek trasy trzeba brać latarkę..a tu tłumy ludzi, dzieci szantażujące rodziców „pójdziemy dalej jak dostaniemy cuksa”
Pogoda coraz gorsza, im wyżej tym zimniej, chmury, wiatr, nie było wyjścia, trzeba było jednak trasę zmodyfikować i skrócić. Mogło być bardziej ambitnie, ale w sumie jestem zadowolona, zmieściłam się w dwóch godzinach z wyjściem na szczyt, dokładnie 1 godz 56min 30sek., może w tym tygodniu skrócę ten czas – prawie 20km i 1000m przewyższenia, ale jak się podkręci tempo to nawet po pracy można taką wycieczkę zrobić.
Przy zbieganiu kolana ok., po południu lekko czułam, ale tylko przez chwilę. Za to na drugi dzień odezwały się czwórki – znak, że trzeba wracać na siłownię, bo jak już po bieganiu po górkach zakwasy mnie złapały, to nie jest dobrze. Noo jeszcze tak długiej przerwy od siłowni to nie miałam – całe trzy tygodnie, ciekawa jestem wrażeń po powrocie do treningów
A w drodze powrotnej udało mi się kupić pierwszą w tym roku dynię – dokładnie sztuk 3 i to jeszcze hokkaido
- kurczak 250g, ser żółty, papryka, marchewka
- mięso mielone, koncentrat, cebula, kasza bułgur, benecol, grillowane warzywa (cukinia, papryka), dynia pieczona
- dynia z polewą z wheya orzechowego
- grillowane warzywa (cukinia, papryka)
Zmieniony przez - ventura w dniu 2015-08-25 11:29:59