Odpowiadając na pytanie - żyje, ale już tak staram się zaginać czas żeby nie było ani jednej zmarnowanej minuty. Cały czas o Was pamiętam i o sfd i próbuję wrócić do regularności ale taki okres od września że nie było gdzie wcisnąć cokolwiek.
Ostatni wpis był z września, wtedy jechałem 16.09 na bieg z przeszkodami, niestety wyszło brak biegania i wytrzymałości, bo byłem 4, z czego trzecią pozycję straciłem na ostatnim kilometrze i nie miałem czym walczyć o utrzymanie pozycji. Po paru dniach się rozchorowałem mocno, gorączka po 39,5, przeszło ale później jak mi weszło na oskrzela to z 3 tygodnie nie mogłem się pozbyć strasznego kaszlu i odrywania. Niestety po tym rozchorowaniu wyszedł mi chyba cały rok wstawania o 2 i 4, spania po 3-4h bo dopadło mnie coś na rodzaj depresji, brak motywacji, brak chęci do jakichkolwiek działań, nawet z łóżka nie chciało mi się wstawać gdyby nie praca i obowiązki. Był to też okres że zaniechałem jakichkolwiek prac remontowych w domu, bo już miałem dość po prostu wszystkiego, bo od maja/czerwca było wstawanie 2, trening, praca, remont, dom i rodzina i spać i wszystkie dni wolne remont, więc musiało się to odbić na zdrowiu jak z niczego nie chciałem zrezygnować. Po tym rozchorowaniu byłem jeszcze parę razy na treningu ale to już w ciągu dnia jak się urwalem prędzej z pracy i tak 1-2 razy w tygodniu. Od listopada przestałem trenować niestety, jak wziąłem ekipę na gładzie do domu bo już za dużo było tego żeby samemu robić ale musiałem gonić jednocześnie żeby uciekać z robotami które zostały zanim wejda na gładź więc priorytet nastawiłem na remont i dopiero jak się przeprowadzę wrócę do treningów, choć już od jakiegoś czasu poprawiłem jedzenie, a nie "cokolwiek" byle czasu mało zajmowało zrobienie. Ekipa remontowa też mi nerwów napsuła, bo to się okazała banda degeneratów i wykolejeńców, mieli robić 2 tygodnie, robili 13 tygodni i jeszcze w międzyczasie pożyczyłem "prezesowi" auto bo tydzień by nie mieli czym dojeżdżać do mnie, to mi je w dzień kiedy miał oddać rozbił na słupie.... Było tam z nimi dużo przebojów, no ale już bez szczegółów bo bym książkę mógł napisać. Od grudnia też zaczęło się w pracy palić, bo roboty terminy do końca lutego, a szefostwo nic nie znalazło nowego jeszcze to zacząłem ich wspomagać w tym więc jeszcze więcej pracy doszło, bo mam bardzo dobrych pracowników i nie mogę ich zostawić na lodzie. Dodatkowo wszystko pogmatwało wszystko to że po świętach zmarł mój prezes i jednocześnie najlepszy przyjaciel co już w ogóle sprawiło że ludzie zaczęli się martwić, ale już tam trochę rozmów było i ich uspokoiłem, że będzie praca dla wszystkich, bo parę frontów nam się otworzyło. Przez te cała sytuację szefowa poprosiła mnie o pomoc i wsparcie z nie rezygnowaniem z obecnych obowiązków jedynie część rozdzielenie na innych, ale też przejęciem obowiązków naszego szefa, przez co pracy jest jeszcze więcej, dzięki czemu nie mogę spać po nocach od jakiegoś czasu więc dziś postanowiłem spróbować powrotu do Was i pisania.
Wracając do prywaty, dom już prawie na ukończeniu, w lutym plan na montaż kuchni, sprzęty mają dojechać już w poniedziałek, zostało mi malowanie i beton na ściany, biały montaż w łaziiemce i montaż całej elektryki (101 punktów). Żona na końcówce ciąży, strasznie ciężko znosi przez co też ile mogę to staram się ją odciążać z opieki nad Franiem, rozwiązanie powinno nastąpić między 30.01 a 10.02 bo od listopada też co dwa tygodnie kładł ja lekarz do szpitala na 1-2 dni przez małowodzie i mówił o cesarce 30.01, ale teraz nadal ją kładzie plus wizyty co tydzień i badania ale powiedział że nie wie jeszcze czy będzie ta cesarka 30.01 czy będzie czekać. Także dzieje się bardzo dużo, ale w lutym powinienem zacząć przeprowadzkę, to już powinno być lżej, chociażby o mniej jeżdżenia autem pomiędzy punktami.
Nie zdążyłem z planem powrotu przed świętami no to jeszcze mogę chociaż życzyć wszystkim samych sukcesów i pomyślności w Nowym Roku
Dziennik żywieniowy https://www.sfd.pl/[BLOG]_Kulinarne_zmagania-t1207353.html