Trochę pospałam po nocnej zmianie i z nawet fajnym samopoczuciem zabrałam się za trening.
Ściąganie drążka - w końcu czułam, że wszystkie serie zrobione dobrze technicznie. Nie da rady jednak jeszcze progresować z ciężarem.
Wiosło - weszło, chociaż ciężko.
Wciskanie - powtórka z rozrywki, czyli 3 serie fajnie a w 4tej po 7mym powtórzeniu odcięcie zasilania. Zrobiłam to samo, co ostatnio - poczekałam 1,5min i podeszłam jeszcze raz. Udało się, ale przy okazji wyczułam chyba od czego zaczyna się problem - lewa ręka przy końcowej fazie w górze boli w kierunku łokcia i sam otwiera się chwyt. Może to przez MC, bo tam zaczęły się problemy z chwytem.
Unoszenie hantli- dobrze poszło. Jestem zadowolona, chociaż mój partner zauważył, że pomagam sobie brzuchem przy tym ćwiczeniu.
Face Pull - dołożyłam i chyba trzeba znowu skontrolować.
Unoszenie przodem - fajnie wchodzi po Face Pull.
Prostowanie - ciężko, ale jak się uprę to zrobię.
Uginanie - w połączeniu z prostowaniem daje niezłą pompę.
Allachy - chyba nie ma sensu dokładać, bo przestaję czuć brzuch.
Plank - ciężko, ale okazało się, że z progresem.
Rowerek - bez polotu.
Jak na trening po nocce i w dodatku po 2,5h odespania to wyszło rewelacyjnie.
Miska kolacyjkowa posklejana z resztek, żeby tylko bilans się zgadzał w miarę.
Hm - ciekawa jestem czemu mi przy zrzucie miski posiłki się mieszają?
Do śniadanka nadziewane papryczki czosnkiem, kiszoną kapustą i fetą.
Na obiadek dorsz i surówka. Zapomniałam ją zważyć i wpisać.
Zmieniony przez - porandojin w dniu 2019-04-20 00:13:19