Dzisiaj nie było spektakularnych progresów, ale czuję, że technicznie coś tam poprawiłam i przez to jestem zadowolona.
Ściąganie drążka - nie ma na razie progresu, bo ostatnie powtórzenia nie dają mi podstaw.
Wiosło - tu muszę popracować nad techniką, bo jednak za wcześnie sobie dołożyłam i ostatnia seria bardzo niedokładna.
Wyciskanie - ambicja nie pozwoliła mi robić tego 9kami, skoro kiedyś (bardzo dawno temu) to były 12tki. Wzięłam więc 10tki i w sumie tylko ostatnia seria mnie pokonała.
Unoszenie bokiem - marzy mi się progres, ale to nadal tylko marzenie.
Face Pull - walczę z małym ciężarem, ale ćwiczenie ładnie wchodzi i mam nadzieję, że technicznie coraz lepiej.
Unoszenie przodem - myślałam, że w ostatniej serii zaprogresuję, ale by mnie to chyba zabiło.
Ściąganie linki - nie ma co tu chyba za dużo nakładać, bo potem stracę napięcie w tricepsie, więc na razie zostaję z ciężarem.
Uginanie z supinacją - dzisiaj chyba lepiej weszło, fajne napięcie po 2giej serii zarówno tricepsów, jak i bicepsów.
Allachy - weszły. Można by dołożyć, ale nie wiem, czy pracowałoby jeszcze to co trzeba.
Plank - bardzo podobne czasy, jak ostatnio.
Po treningu czułam ładnie ściągnięcie pleców (czyt. w końcu się samoistnie wyprostowałam). Od dziecka mam tendencję do garbienia się, z wiekiem było coraz gorzej. Postawa poprawiła mi się mocno po pierwszych treningach na siłowni. Wcześniej próbowałam się nie garbić, ale było mi niewygodnie a po rozpoczęciu ćwiczeń na siłowni okazało się, że nawet nie czuję, że się prostuję. Niestety po kontuzji ponownie zaczęłam się garbić. Nie wiem, czy faktycznie tak jest, ale myślę, że duża zasługa jest tutaj ćwiczenia Face Pull.
Dzisiaj dietka z wołowinką w roli głównej.