Założenia poszły się... przejść
Ale w sumie to dobrze bo rano okaząło się, że wszystko mnie boli.. Nogi od piątku, góra od soboty I w sumie się chyba nie nadawałam na trening.
Miska nieliczona z racji niedzieli. Kcal na pewno nie przekroczone.
Śniadanie: 2 jajka, kiełbasa z piersi kurczaka, warzywa, kawa z mlekiem, kawałek ciasta (prawie fit, bo na mące ziemniaczanej - wiec bezglutenowe)
Obiad: ziemniaki pieczone (pi razy drzwi 300 g), 2 burgery wołowe domowej roboty - 200 g surówka
Kolacja:wrapy z tortilli - z zerem zółtym i szynką parmeńską, z serkiem czosnkowym i łososiem wędzonym plus polędwiczki z piersi kurczaka pieczone w parmezanie, aperol spritz, 2 kieliszki
Tak sobie analizuję nowy trening- i chyba jest najfajniejszy z dotychczasowych, nie ma ćwiczeń, których nie lubię, albo inaczej, takiej kombinacji ćwiczeń, których nie lubię, objętość jest ok - i nie czuję się zarżnięta - jeszcze, bo cięzary to na razie takie sondażowe
Pomiary sa konsekwentne (lepiej to brzmi niż uparte)
Zmieniony przez - deja vu w dniu 2016-08-14 20:23:02
Reaktywacja czy falstart? http://www.sfd.pl/[BLOG]deja_vu-t1099661-s119.html#post-18195840
"Jeszcze nie jest ze mną tak żle, żeby robaki zaczynały mlaskać na mój widok, kiedy jadę wózkiem po łące..." nie moje tylko Sebastiana Fitzka z "Pasażera 23", ale sobie pożyczyłam.