22.06.2016 r.
1.78 wzrostu, nie wiem jaki mam dokładnie zasięg. A odnośnie powyższego pytania, bear complex był bardzo dobrym treningiem, szło się zajechać i była poprawa wytrzymałości.
Czytam ten dziennik i mam moralniaka normalnie. Obecnie ważę 91-92 kg, nie mogę zejść poniżej 91, dużo kombinuje z tymi dietami, odżywianiem, zamiast stosować to co było 2 - 3 lata temu, a było mega skuteczne.
Prosta dieta bez żadnych wyliczeń, jedynie co do podrasowania to może więcej węgli, bo mało siły miałem.
Jak to wygląda, trenuje mniej, pracowałem ostatnio z 2 tygodnie za barem, w zeszłym tygodniu jeden trening zrobiłem, akurat trafiłem na Mateusza Masternaka na treningu i zrobiliśmy zaj**iste tarcze i poprowadził mega intensywny trening. Dużo pochwał dostałem mocno się skumaliśmy. Przedwczorja był na Gwardii i zrobiliśmy sparing, wyszło mi 4 rundy + mój koleżka o którym pisałem z Ukrainy (85 kg, 130 walk) zrobił z nim 5. Szczerze mówiąc mega odstawałem, a chłopaki dawali zaj**isty boks i pokazali zaj**isty poziom.
Ogólnie to patrząc na to co kiedyś było, zupełnie inaczej to wszystko wygląda, inaczej mi się życie potoczyło, nie takie miałem plany(nie wiem w sumie czy już o tym nie pisałem w poprzednich notkach xd, ale dużo boksuje i dostaje po głowie) jestem teraz samodzielny musze wszystko ogarniać sam. Dosłownie. Mieszkanie w Bolesławcu, życie we Wrocławiu, kiedyś tylko studia treningi, hajs był, praca dorywczo, a teraz jest nieco ciężej.. Długi itp. ale głównym problemem jest to, że straciłem samodyscypline i systematyczność, kiedyś nie odpuściłem treningu bez względu na warunki pogodowe fizyczne czy psychiczne, teraz myślę, a może się prześpie, może zregeneruje.. i takie błędne koło.
Mam też problem z imprezami, przyznam się Wam, że od ok półtora roku nie odpuściłem żadnego weekendu. W jakiś dzień musiała być impreza. Po śmierci mamy mam nastawienie, żeby czerpać każdą sekundę z życia, bo w każdej chwili wszystko może runąć jak domek z kart. I to bardzo łatwo.
Z drugiej strony jest to też spowodowane ciągiem imprezowym, zaszczepiły się we mnie mechanizmy alkoholowe, które nastawiają moją psychike przeciwko mnie. Nie wiem, z czego to wynika. 2 lata jestem z tą samą kobietą, strasznie się przez to rozleniwiłem i straciłem właśnie cechy o których wyżej pisałem. Bezpieczna strefa komfortu, obiadek, spokój.. a na weekendy ogień, czasem jakiś trening. No cóż, staram się to teraz naprawiać, tylko, że jestem bardziej świadomy i wiem, w jakim kierunku mam iść.
Musiałem się wygadać, ten dziennik jest jednym z najważniejszych elementów mojego życia, oddałem tutaj mnóstwo serca, czytając go czuje najgorsze i najlepsze emocje jakie mogą istnieć, jakie przeżyłem. Wracam na właściwe tory.
Mam możliwości, dobrze się trzymam z Masternakiem, dodatkowo z ukraińcem o którym wspominałem staram się ciągle trenować i naprawdę uczę się boksu od nowa. Jakbym ważył teraz 81 kg i miał umiejętności obecne to by była miazga. Ale zrobię to, k***a, muszę.
Ciesze się, że mogę jakoś ruszyć do przodu, z chłopakami robię takie akcje, że koniec, jeszcze namieszam. Jak tylko trochę życie ustabilizuję ;)
Będę się odzywał kiedy będę mógł, zagląda tu ktoś i czyta te wypociny? :) pozdrawiam Panowie i Panie(jeśli są)!
Ps. Ah.. na zawodach przecież byłem. Nie zrobiłem wagi, miałem 92 kg, wyszedłem z gościem 105 kg i ok 1.90 wzrostu. Kondycyjnie kiepsko, bo nie mogło być za bardzo inaczej przy takim trybie życia, ale przegrałem tylko 2:1. Gość był do zrobienia, mogłem go znokautować, brakowało mi pewności w ataku i czułem się po prostu wolny, chociaż spokojnie przepuszczałem ataki i nie dałem się trafić.Nie bałem się, chwalili mnie ludzie za luz i technikę, ale waga to waga. Nic nie zrobisz. Gość był nawet dobry, ale gdybym się lepiej przygotował to bym go zjadł ;)
Z naturalnej 81 walcyzc z gościem 105, no to coś nie tak