29.10.2014r.
Teraz mam trochę czasu to coś napiszę. Ostatni trening miałem w poniedziałek, jutro robię kolejny i w piątek. Luźny tydzień bo czuję się przemęczony, na weekend postaram się nadal regenerować. Jakiś taki zajechany jestem, no ale od kilku tygodni 4-5x tygodniowo trenuje.
W niedziele zostałem wybrany do kadry Dolnego Śląska na mecz Polska - Ukraina w Legnicy. Szczerze mówiac, na początku myślałem, że to zwykła sobota bokserska i nie będzie to nie wiadomo co. W sobote było ważenie, więc już widziałem, że coś nie tak, potem dowiedziałem się, że w Galerii Piastów, więc jeszcze bardziej, na końcu jak już tam dotarłem dostałem dres reprezentacji Polski, zobaczyłem wszystkich obecnych kadrowiczów, z których najmniej walk miał kolega z Gwardii - 40. Szczerze mówiąc przestraszyłem się trochę, patrząc na nich, znając ich możliwości, czułem lekki stres, bo wiedziałem, że nie będzie lekkich przeciwników. Nastąpiło ważenie, face to face, mój przeciwnik z Ukrainy, w sumie nic o nim nie wiedziałem i do tej pory nie wiem, jedynie to, że był wyższy ode mnie o półtorej głowy, miał z 1,95, przy moich 1.78 robi różnice :P
Masakra, czułem się jak gwaizda, wszyscy wokół nas chodzili, przez ten weekend życie w Legnicy toczyło się wokół nas i i meczu międzynarodowego. Konkretnie się zapowiadało. Dzień później bieg charytatywny, nawet jakiś dzieciaczek podszedł do mnie po autograf, normalnie łza mi się zakręciła.. :) ale przejdźmy do konkretów.
Przychodząc na sale spodziewałem się, że będzie tam maksymalnie ze 100 osób, było to na zadupiu, bilety zaczynały się od 20 zł do 100, więc tym bardziej. O godzinie był start, o 18 była tak k****sko wielka kolejka, że byłem w szoku. Ludzie bili się normalnie między sobą, żeby wejść. Ok. 19 było już myślę z 1000 osób. Masakra, robiło to wrażenie. Wyszliśmy z kadrą do ringu, hymny, przekazanie prezentów, ogólnie przyjazna atmosfera lekko połączona ze stresem, pojedynczo wychodziliśmy do ringu przy blasku reflektorów w towarzystwie hostess, nagrywani dookoła przez kamery. Masakra x2 ;)
Potem już tylko lepiej, jakoś stres mnie specjalnie nie łapał, czułem jedynie dyskomfort w brzuchu, bo wziąłem pobudzające spalacze i trochę to źle zadziałało, ale jakoś wyszło.
Wywołali mnie do ringu, wyszedłem, wchodzę do ringu. Lekki stres, ale naprawde był on delikatny, aż sam się dziwiłem.
Sama walka; na początku ruszyłem na pełnej, gość byłz nacznie większy, nie chciałem popełnić błędów z mistrzostw i chciałem całe serce włożyć w tę walkę i wygrać. Ruszyłem ostro, na początku dostał prawego sierpa po lewym na dół ale w tym samym czasie skontrował mnie prawym, którego poczułem i tak w jednym momencie byliśmy lekko zamroczeni, ale ledwo co to czułęm. Po chwili ruszyłem dalej, znów lewy na dół, lewy zwód na góre i praaaawy sierp zamachowy, tak konkretnie siadł, myślałem, że już będzie czasówa, jazda konkretna, podkręciłem się cholernie, a krzyk kibiców jedynie sprawiał, że leciałem jeszcze bardziej na wariata :P nie wyglądało to może za ładnie, bo naprawdę leciałem jak wariat. Powtórzyłem tą serie z 2 razy i za każdym razem siadło, wszedł też lewy hak na brzuch który poczuł, jak już poznał siłę ciosów, zaczął się wycofywać. I znowu prawy sierp mocny,
łuk brwiowy poszedł, zalewał się krwią. Koniec rundy, sędzia sprawdza, ale puścił jeszcze walkę. Znowu jakoś tak lewy sierp konkretnie wszedł (widoczny na zdjęciu) i łuk poszedł już konkretnie, sędzia przerwał walkę, wygrana przez TKO2. Na szczęście. Nie wiem dlaczego, ale czułem słabą kondycję. Trenuje od początku września na pełnym gazie a czułem się słabo, dlatego postanowiłem teraz zrobić przerwę, bo podejrzewam, że to przez zbyt dużą intensywność treningów.
Tyle. 8 listopada kolejny start. Jutro sobie pozwole lekko z moją kobietą wypić i pójść do klubu, w piątek wracam do Bolesławca, pójdę tam na trening i spotkam sięw końcu ze znajomymi ;) A od poniedziałku dalej jazda.
Heh, kto by pomyślał, że zajdzie to tak daleko. Takie starty, takie możlwiości. Masakra.Patrząc na to drewno na początku dziennika, w ogóle nie zakładałem, że mogę reprezentować Dolny Śląsk/ Polskę. Życiowy sukces póki co, pierwszy taki start. Jest mega, jest świetnie, kocham ten sport i normalnie świetnie się to rozwija.
Jak wspominałem 8 sobota bokserska w Gwardii, ale pewnie nie będę miał przeciwnika. Za to na 100% będę miał przeciwnika na 15 października. Walczymy wtedy z Zieloną Górą. Tydzień później czy dwa, Złota Rękawica w Krakowie. To zdecydowanie największy start w moim życiu. Będzie ogień, nie wiem czy jeszcze w ogóle mogę się tam pchać, ale lece dać z siebie wszystko.
Postaram się częściej odzywać. Pozdro!