DT WojtekA4 - finisz redu, teraz siła, masa i kondycja

Tak patrzę jak wszyscy tu już "przesiąknęli" dystansami Zanim zaczęłiśmy biegać te 10, 12, czy 14 km to był jakiś niewobrażalny kosmos. A teraz? Może nie chleb powszedni, ale nie robi już aż tak dużego wrażenia

I tak to wszystko pikuś w porównaniu z maratonem Xzaara i MaGora. Ale i do tego dojdziemy :)

No właśnie, ale po przebiegnięciu 10km mając już pewien poziom zmęczenia, można wyobrazić sobie jak to jest jak robisz taką trasę x 4. Póki co, w mojej głowie nawet nie potrafię sobie tego wymyślić :)

Spokojnie, wszystko przyjdzie z czasem. Jeszcze swoje wycierpicie, nie ma sie do czego spieszyc ;) Niestety, a moze i stety - nawet wybiegania po 30 km nie dadza Wam obrazu tego, co czeka Was na ostatnich 8 km maratonu. Ale nie ma sie czego bac - cierpienie jest rownowazone przez dume z wlasnej walki - a radosc tak wielka, ze i tak wychodzi sie in plus :)

Relacja MaGora pewnie nawet w malutkiej części nie oddaje tego co wycierpiał i aż boję się o tym myśleć. Tydzień temu było mi ciężko po pierwszych w życiu 20km przebiegniętych. Ja tyle to nawet nie chodzę :). Może kiedyś na pielgrzymce na dzień młodzieży w 1991 chyba. 36km jednego dnia było a stopy odpadały i ten ból...
Teraz przebiegnij 42.195 km w jednym kawałku bez odpoczynku. Dzięki Twojemu Xzaar maratonowi i relacji jak i relacji MaGora moje pojęcie o maratonie jest coraz lepsze. Zauważam na co zwracać szczególną uwagę, co robić, czego unikać itp.
Wczoraj miało być 22km ale grypa rozłożyła mnie i dupa blada. Powtórzę ostatni tydzień w tym. Może jutro będzie dobrze już.
Nie ulega wątpliwości że ten maraton przebiegnę choćbym miał ostatnie kilometry ledwo człapać.

Amido cel uświęca środki? Trochę juz fanatyzmem pachnie ty chcesz sobie udowodnić coś czy nam koniecznie?

Nieee... nie zrozumcie mnie źle. Jeszcze niedawno nie biegałem wcale i nie podejrzewałbym siebie o to, że zacznę. Potem dystans 10km zrobiłem i byłem w szoku. Tydzień temu 20 pękło w niezłym tempie z dobrym niskim tętnem. Wiem, że pobiegnę maraton, nie ma wątpliwości co do tego. Kwestia jak go ukończę.Widząc cierpienia MaGora biorę wszslkie ewentualności pod uwagę. Robię to dla siebie. Poza tym w planie jeszcze jeden maraton w tym roku pod koniec października, w sierpniu będzie pierwszy. Przygotuję się do niego najlepiej jak potrafię. Zrzucę tyle sadła ile dam rady itd. Wszystko podporządkowane temu celowi. I sobie w sumie udowodnię, że grubas może jak chce.

DZIEŃ 40

1. ODŻYWIANIE



2. TRENING

Czuje mocno wczorajsze długie wybieganie. Dzisiaj byłem jakiś taki średnio naładowany energią. To już ostatnie zrzuty z endo - i tak połowy treningu nie zarejestrowałem - w sumie, w ogóle nie wiem po co to robię :)

Dzisiaj trening nr 3 z zaplanowanych 18:

1. Podciąganie szerokim nachwytem (pomoc maszyny) - 4x8
2. Wyciskanie sztangi na ławce poziomej - 4x10
3. Wyciskanie sztangi stojąc - żołnierskie - 4x10
4. Martwy ciąg - 3x8
5. Przysiady ze sztangą - 5x10



Po treningu siłowym bieżnia. 30 minut - 23 w niskim tlenie - podskoki, potem jeszcze 6 minut w niskim komforcie i 2 minuty wygaszenia. Pokonałem ból kolana który towarzyszył mi przez cały dzień.



3. PODSUMOWANIE DNIA

Jeden ze słabszych treningów - oczywiście dałem z siebie 100%, ale jakoś tak nie poczułem specjalnie tego treningu. Czekam z niecierpliwością na Suunto, analiza pokaże może co nieco :)

Ja wychodzę z założenia, że dzień po dłuższym wybieganiu należy się dzień przerwy Bo jednak zrobienie X km więcej niż zwykle to jest obciążenie dla organizmu.

W bardziej celowym juz treningu - zwykle robi sie odwrotnie - dzien przed biegiem dlugim przypada albo trening zadaniowy - sila lub wytrzymalosc predkosciowa, albo bieg ciagly na mocnym tempie - aby w niedziele do biegu dlugiego przystepowac na podmeczonych miesniach - bieg dlugi to spokojna adaptacja tlenowa - a przy okazji przyzwyczajanie organizmu do dlugiej jednostajnej pracy na zmeczeniu - mozna sobie na to pozwolic bo bieg jest bardzo lekki.

W poniedzialki to ja nie biegam - u Wojtka jest inna kwestia - on po pierwsze redukuje i na to kladziemy najwiekszy nacisk. To, co miedzyczasie uda sie zbudowac jako podstawe biegowa - bedzie baza wyjsciowa na jesien - jesli bedzie taka wola i checi - do pracy nad forma na maraton w 2015.

Ciezkie mentalnie i przykre fizycznie treningi - podkreslam, sporadycznie - tez maja swoja wartosc. Przygotowuja Cie na to ze nie zawsze bedzie kolorowo, lekkko i przyjemnie. Gdy spotka Cie kryzys - bedziesz to znal, wiedzial, ze juz nie raz sobie radziles w podobnej sytuacji, wiec przetrwasz go i teraz. Tak samo warto czasami wybiec w ulewe - czy poplywac w wichurze, deszczu i zimnej wodzie jak ja wczoraj - wszystko to kiedys zaprocentuje gdy w dniu startu niekoniecznie wszystkie czynniki - pogoda, samopoczucie, dyspozycja dnia - zagraja wspolnie - a walczyc trzeba i tak.