Won z sadłem - Dziennik Lume /Film str.29

Nie musi być wszystko na 200 %, kilka paluszków nie popsuje, byle nie zamieniło się do w kilkanaście albo kilkadziesiąt ;)

Napisze wprost, w Twoim wypadku przejscie na ,,zdrowa" zywnosc od razu skonczy sie po 2-3 tygodniach powrotem do dawnych nawykow. Wszystko trzeba robic stopniowo i zmieniac swoje nawyki aby pozniej pozostaly na stale. Ja nie jestem zwolennikiem drastycznych zmian bo zwykle one koncza sie zle.
Zmieniaj stopniowo a bedziesz widzial efekty. Co do jadla nie dramatyzuj szkola to nie koniec swiata, tez mozna pojemniki nosic z jedzeniem i jesc, przerwy sa na tyle dlugie, ze spokojnie mozna zjesc.

Z michą w szkole/pracy można się przyzwyczaić do pojemnika ryż/makaron, surówka i kurak dobrze przyprawione smakuje nawet na zimno. Z tymi kosztami związanymi ze zmianą żywieniową też nie jest tak jak piszą, że wszystko wychodzi drożej bo wiele rzeczy i tak posiadamy w domu z których można zrobić pyszne papu (dział kuchnia sfd). np. p.owsiane, jajka i już masz placek owsiany do tego jakaś zielenina i też można zdrowo jeść. Trzymam kciuki i obserwuje temat

Dzięki wielkie wiedzę, że przybywa mi widzów ^^. Dzisiejszy dzień był słaby, jeżeli chodzi o dietę, gdyż nie miałem jej w ogóle, ponieważ byłem pomagać w remoncie u babci... A wiadomo jak babcia "o jeju jak ty wyglądasz zjedz to i, to i nie odchudzaj się, bo dobrze wyglądasz, a tak to ci się policzki zapadną i anemii dostaniesz albo raka" Do tego była tam ciocia co pracuje w piekarni, więc były i pączki, zjadłem 1 plus kilka wafelków w sumie można to uznać za zastrzyk energii do remontu obiad były nawet treściwy: Ziemniaki, pierś z kuraka i fasolka szparagowa po powrocie do domu trening obwodowy. Jutro też nici z dietą, bo także jadę pomagać, ale postaram się spalić wszystko, co zjem :)

Dość frywolnie widzę podchodzisz do diety.

Te 2 dni mnie nie zgubią, a widzieć jak moja babcia się cieszy było dosyć miłe. Nie mogłem raczej odmówić jej pomocy tłumacząc się dietą. Postaram się nadrobić to kilko bardziej intensywnymi treningami i aerobami.

Masz rację, 2 cheat day'e na 0 dni trzymania diety to zdrowa proporcja.

Cheat day jest raczej wtedy jak zapełniasz swoje zapotrzebowanie lub je nawet przewyższasz ( nie jestem na 100% pewien jak coś to mnie poprawcie) nie wydaje mi się, że 1 pączkiem, piersią z kurczaka kilkoma ziemniakami zapełniałem ok 3200kcl (moje zapo) plus do tego rano biegałem jak głupi po magazynach i pomagałem w remoncie?

Wystarczy, że będziesz jadł śmieci. Nie chodzi zresztą o kcal: na samym początku powinna być mega motywacja, a skoro ciężko Ci wystartować; martwię się więc po prostu, że to się skończy słomianym zapałem.

Moje mega motywacja skończyła się wraz z brakiem efektów kilku innych diet... do tej podchodzę bardziej na chłodno, ale, gdy zobaczę pierwsze efekty pewnie znowu dostanę kopa i będę się kłócił z moją matką o to, że znowu ryż gotuję o 7 rano