Dzień zaczął się od wizyty u fizjoterapeuty. Nie ma to jak zayebisty poczatek dnia.
Pomysł wziął się stąd, że po,
1. dziewczyny na zdjęciach zauważyły, żem jakaś krzywa,
2. nierówno wypycham ciężar przy przysiadach,
3. często nawala mi kark i lędźwie (jak mi czasem coś przeskoczy...)
Mimo wszystko jakoś nikt nigdy nie mówił mi, że coś nie tak z moim kręgosłupem, bóle zwalałam na stres, nadwagę.
Mimo faktu, że stresu mniej, ruchu dużo, dupa 10kg lżejsza - bolało coraz częściej i bardziej.
I zonk.
diagnoza:
- wysunięta
głowa do przodu,
- płaskie plecy,
- miednica asymetryczna i wygięta w tył.
dodatkowo:
- przeprosty kolan,
- skrócone i przykurczone łydki,
- słabszy lewy pośladek.
Generalnie problem jest w wysuniętym do przodu karku i w miednicy, która wygięta w tył stwarza świetne warunki dla potencjalnej dyskopatii.
Jak mnie gość ustawił tak jak powinnam stać, to nie ustałabym tak minuty.
Nie dziwne, że wypycham ciężar z biodra - postawił mnie na dwóch wagach i kazał robic przysiady, okazało się, że jedna noga bierze 10kg więcej...
Dobre wieści takie, że pozwolił dalej ćwiczyć siłowo i stwierdził, że jest to stan jeszcze względnie odwracalny - zabiegi przez jakiś czas no i dożywotnio ćwiczenia...
Kazał mi zrobić rtg i w przyszłym tyg mam zacząć już jakąś rehabilitację, gdzie nauczą mnie co i jak mam robić.
Gość wydawał się kompetentny, wybrałam go bo ma bardzo dobrą opinię w necie, terminy kosmiczne - ceny niestety też.
Zrobię to rtg, pójdę na 2 zabiegi i zobaczymy z czym to się je...
Podłamało mnie to strasznie...niby nie powiedział nic nowego, wiedziałam, że coś nie halo, ale myślałam, że HIM/HAM wystarczy itd., a gość mi pogroził, że jak nie wezmę tego poważnie, to od siłowego dysk mi poleci za kilka lat.
dupa straszna.
Dobra, koniec mazania.
Dieta na dziś
warzywa: kalarepa, szczypior, rzodkiewka