PS. Napływałem 280m ponad limit więc bez dramatu, ale biorąc pod uwagę rozciagniete liny jak na basenie to szału też nie było
Zmieniony przez - Ronin78 w dniu 2017-06-25 22:04:22
PB:
IM 140.6 Poznań 25.06.2017, 12:48:33 / IM 70.3 Gdynia 07.08.2016, 5h:23min:57s / JBL Triathlon Sieraków 28.05.2016 1/4 IM, 2h:33min:54s / Otyliada 12/13.03.2016 15km, 6h:28min / III PKO Maraton Rzeszowski 04.10.2015, 03h:55min:51s / Półmaraton Rzeszowski 06.04.2014, 1h:53min:03s / Trening 08.06.2017, 10km 47min:43s / Łańcucka Piątka 5km 11.06.2016, 22min:45s
Podsumowanie I fazy redukcji: http://www.sfd.pl/Redukcja_ze_105kg__podsumowanie_str._170-t966196-s170.html
Rekordy osobiste w Tri:
1/8 IM: 1h23’30’’: Pszczyna 2014 // 1/4 IM: 2h28’59’’: Radłów 17/07/2016 // 1/2 IM: 4h59'40'Lisbon 2018: IM Kopenhagen 2017: 11h48'
Dystans Olimpijski: 2h32'04’’: 5150 Warszawa 11/06/2017
3.8 / 180 / 42.2
Dzień Startu
Pierwsza pobudka to przebudzenie, tak działa na mnie przedstartowy stres, godzina ok 2:20, po kilkunastu minutach leżenia stwierdziłem, że wykorzystam ten czas na śniadanie, dwie bułki, 4 kiełbaski myśliwskie, pomidory, rzodkiewka, napojenie wodą i po dłuższym czasie leżenia wymarzona drzemka od około 3:30 do 5:35, przebudzenie, 10 minut ogarnięcia i spotkanie z Pirlo o 5:45 przed hotelem, podróż nad Maltę na dwa samochody, wiedzieliśmy, że Pirlo skończy to wcześniej, nie było sensu aby na mnie czekał, tak było najwygodniej. Pierwsze wrażenia nad Maltą w drodze do strefy – godzina ok 6:10, a tu pochmurno i duszno, śmialiśmy się, że jak na ajronmenów to trochę słabo jeśli męczy nas spacer z tobołami (bidony etc.)
Start
Podpłynąłem do strefy startu, byłem obok kajaka ratownika, powiedział, że można się złapać, w kilka osób obkleiliśmy go jak glonojady akwarium i czekamy na sygnał. Jest wystrzał i zaczyna się początek tego pięknego i trudnego dnia. W zasadzie w tamtej chwili nie byłem świadomy tego co będzie, wiedziałem na co się piszę, ale nie przeczuwałem jak głęboko sięgnę w sam środek siebie, aby zdobyć metę 12h 48min 33s później… w wodzie bez większych przepychanek, za to długo, naprawdę długo, jak mantrę powtarzałem sobie nie próbuj tu szaleć, będzie rower, płyń w komforcie, miałem kilka zrywów, tu mnie ktoś kopnął, tu ktoś przeciął drogę w poprzek, ale w porównaniu do krótszych dystansów trwało to krótko, potem nastał czas żmudnego pływania na tętnie średnim z wody 151 bmp. Zaraz za połową dystansu, drugi róg nawrotowy spostrzegłem człowieka uczepionego do czerwonej boi, nie wyglądał najlepiej, być może chciał odpocząć, być może złapał go stres kiedy świadomość powiedziała no dobra, teraz tyle samo spowrotem, tego nie wiem – wiem, że ja takie myśli miałem, starałem się jednak wyszukiwać elementy krajobrazu dość bliskie i zmierzać do nich, kolejny cel, kolejny i kolejny i takim sposobem dotarłem do wyjścia z wody. Przebiegałem lecąc do strefy obok grupy startującej w ½ IM, przebrani w pianki, czekali na swoje wejście do wody, niektórzy patrzyli na mnie w sposób, jak ja tak samo kiedyś patrzyłem na wszystkich którzy startowali w pełnym dystansie (nie mając go na koncie, a w marzeniach) – usłyszałem „szacunek lecisz dalej”, fajny doping, tak dotarłem do T1.
T1
Bez historii, popiłem co tam miałem do picia, pozbierałem graty, osuszyłem się trochę ręcznikiem i wio w drogę. Długi dobieg do belki, zarówno ten z wody jak i ten po T1. W saszetce miałem telefon i 50zł na wypadek jakiejkolwiek sytuacji podczas etapu rowerowego, która zmusiłaby mnie do ich użycia.
Rower
Zamiast zmienić sport w Suunto zakończyłem Tri, pomyliłem przyciski, zanim poustawiałem jak trzeba, kolarstwo jako osobny sport minęło trochę kilometrów, miałem wrażenie, że nie mogę złapać paska HR, a może tak działał stres, kto to wie. Z rowerem powinno być ciut lepiej, nie było, sam siebie przewartościowałem typując średnią na poziomie 32km/h, pogodę każdy miał taką samą, wiatr każdy miał taki sam, ku swojemu pocieszeniu sporo wyprzedzałem, droga szeroka, więc przy każdym takim manewrze na drugi pas obok, szeroko, z daleka, bez cienia draftu. Tutaj mogę sobie spokojnie patrzeć w oczy w lustro, było pod tym względem wzorowo. Na rowerze zjadłem 6 batonów „Bajeczny” Wedla, 4 żele, dużo piłem, bałem się odwodnienia, trochę czułem się jak w szklarni, duszno, mocne słońce nad chmurami, brakowało takiego fajnego „flow” lekkiego oddechu, średnia tętna z roweru to 142 bpm. Miałem przygodę z policjantem, w miejscu w którym jechało się z górki, z mocnym wiatrem w plecy, na dużej prędkości – z drogi podporządkowanej ruszył autobus, policjant kiedy zauważył jak szybko jadę – ze środka skrzyżowania zaczął biec z rękami w górze w jego stronę, mi brakło nawet refleksu żeby dotknąć hamulców, jechałem na lemondce, wyleciałem z łuku w taką sytuację, szybko odbiłem w lewo, aby nie wpaść w policjanta, udało się, a był to koniec trzeciego kółka więc zmęczenie nie dawało handicapu do nagłych manewrów. Na tym okrążeniu musiałem zatrzymać się w celu WC, długo trzymałem, pęcherz zaczął mnie boleć i to był błąd, jak już mogłem sikać to nie mogłem wystartować, a jak wystartowałem z sikaniem to szło to wieczność - moja porada dla samego siebie na przyszłość, kiedy chce się sikać lepiej to zrobić od razu, bez kombinacji i odwlekania. Czwarte kółko było specyficzne, po nawrotce do samego niemal końca ok 20km pod wiatr, a ja słyszę świerszcze, myślę sobie zwariował, wsłuch**ę się i olśnienie, mam na kole draftera. Co jakiś czas w ogóle nie kręcił tylko jechał w moim tunelu. Tutaj moje ego nie zapanowało nad emocjami, podjąłem kilka prób zgubienia go, kilka sprintów, naprawdę mocnych, zawsze jednak po chwili znowu słyszałem to charakterystyczne cykanie kiedy ktoś jedzie i nie kręci. Po kolejnej nawrotce blisko zjazdu do mety wyprzedził mnie i jechał przede mną ok 50-100 metrów. Po zejściu z rowerów w drodze do T2 ten draftujący zawodnik zwrócił się do mnie z takim tekstem: „przepraszam, że tak jechałem” z jednej strony pomyślałem sobie czy jeśli tak chcesz siebie oczyścić i to działa to proszę bardzo, z drugiej pomyślałem o słabościach ludzkich, o instynktach ułatwiania tego co trudne i zrobiło mi się niewytłumaczalnie miło, że potrafił przeprosić.
T2
Przełożyłem tel. Do kieszonki z tyłu, nie wiedziałem czy można go mieć, wiedziałem że żona się martwi, pomyślałem, że podczas biegu dam jej znać co gdzie i jak (zaglądnąłem wtedy i do Was na forum), zabrałem dwie bułki/drożdżówki i wybiegłem na trasę biegową.
Bieg
Mam wrażenie, że te sprinty i próby gubienia draftera plus oczywiście całość pokonanego już dystansu ścięły moją energię. Bieg jak wyszedł wszyscy wiecie, część spacerem, reszta truchtem, średnie tętno 140 bpm, ale co mnie cieszy, bardzo cieszy z każdym kilometrem, za każdym razem kiedy pomyślałem sobie „p******e to, zejdę z trasy”, stawałem do walki i znowu biegłem, nawet przyśpieszałem, koniec końców praktycznie wyeliminowałem marsze, kryzysy były, wiatr miejscami był taki że zatrzymywał mnie biegnącego, zmęczenie zdawało się rosnąć do kwadratu w parabolicznym tempie, wiatr wymieszany z chwilową ulewą, oberwaniem chmury, kiedy ja miałem do zrobienia jeszcze około 15km ile dokładnie nie powiem, moje myślenie nie stało już na dobrym poziomie, zacząłem serio obawiać się o jakąś hipotermię, z dusznego upału w mróz, tak się poczułem, myślę że ten moment załamania pogody w drugi biegun mógł wyeliminować kilka osób, szczególnie takich jak ja, bez wsparcia, bez kogoś kto poda suchą kurtkę itd. W dalszym ciągu jednak, w boju braku sił, w boju z żywiołami i zaserwowaną pogodą – powoli wyrywałem to swoje szczęście, aż znalazłem się na mecie o której marzyłem od dawna. Dostałem czas jaki wypracowałem, jestem naprawdę szczęśliwy. Na 274 osoby 25% (67 osób) nie ukończyło, ja zająłem 150 miejsce.
Co mnie pozytywnie zaskoczyło, ani jednego skurczu, w ciągu całej imprezy zjadłem 4 tabletki z solą i minerałami, 6 batonów Bajeczny, 1 baton Oshee ze stoiska, 5 żeli, dwie drożdżówki, na biegu dokładałem pomarańcze, banany, kilka żelek. Żołądek bronił się przed chemią, jakbym miał zjeść jeszcze jeden żel to szybciej bym go zwrócił, aniżeli przełknął. Może skromnie to wygląda w kaloriach, ale pod względem głodu czy braku napojów nie narzekałem, tutaj też dobre słowa do organizatorów, postarali się aby wszystko było jak trzeba – poza opóźnieniem startu, ani jednego minusa nie znalazłem, choćbym chciał. Po prostu super. Kilka stoisk ominąłem, bo mi nic nie było potrzebne, zarówno na rowerze jak i w biegu.
Dzisiaj nie ma dramatu, chodzę na kwadratowo, zakwasy są, kilka otarć jest, opalenizna lub inaczej świeża "spalenizna" też jest, ale nie są to rzeczy trudne do pokonywania, bardziej "zabawne" aniżeli uprzykrzające.
PS. Opaski jeszcze nie zdjąłem
Zmieniony przez - Ronin78 w dniu 2017-06-26 18:53:55
PB:
IM 140.6 Poznań 25.06.2017, 12:48:33 / IM 70.3 Gdynia 07.08.2016, 5h:23min:57s / JBL Triathlon Sieraków 28.05.2016 1/4 IM, 2h:33min:54s / Otyliada 12/13.03.2016 15km, 6h:28min / III PKO Maraton Rzeszowski 04.10.2015, 03h:55min:51s / Półmaraton Rzeszowski 06.04.2014, 1h:53min:03s / Trening 08.06.2017, 10km 47min:43s / Łańcucka Piątka 5km 11.06.2016, 22min:45s
Pokonałeś ciężkie momenty i nie poddałeś się.
Szacunek.
zapraszam http://inzynierjakosci.pl/ :)
Doskonale pamiętam z jakiego punktu zaczynales swoją przygodę ze sportem i na forum (i nie mówię tu tylko o zmianie fryzury ;) ). Twoją pracę na przestrzeni miesięcy i lat można śledzić w dziennikach. Wczorajszy dzień to taka wisienka na torcie. Nie wiem jakie plany na przyszłość, ale jak dla mnie, wczorajszy występ coś przypieczetowal - nie napiszę, że od zera do Ironmana, bo jednak stsrtoeales z wyższego poziomu ;) niż zero, ale potwierdził, ze jesteś prawdziwym iRONmenem :)
To co się rzuciło w oczy mi w relacji to spokój (może poza sprintami na rowerze) i powstrzymywania się, czyli chłodna glowa, szacunek i pokora dla dystansu.
Teraz odpoczynek i ojcowanie.
Zapytam z ciekawości: jakby ktoś zaproponował Ci start na pełnym dystansie za rok pisalbys się jeszcze raz?
Dziennik:
http://www.sfd.pl/DT_kalik-t1087033.html
Podsumowanie I fazy redukcji: http://www.sfd.pl/Redukcja_ze_105kg__podsumowanie_str._170-t966196-s170.html
Rekordy osobiste w Tri:
1/8 IM: 1h23’30’’: Pszczyna 2014 // 1/4 IM: 2h28’59’’: Radłów 17/07/2016 // 1/2 IM: 4h59'40'Lisbon 2018: IM Kopenhagen 2017: 11h48'
Dystans Olimpijski: 2h32'04’’: 5150 Warszawa 11/06/2017
Czy z wiekiem gorzej tolerujecie węglowodany?
- 1
- 2
- ...
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- 22
- 23
- 24
- 25
- 26
- 27
- 28
- 29
- 30
- 31
- 32
- 33
- 34
- 35
- 36
- 37
- 38
- 39
- 40
- 41
- 42
- 43
- 44
- 45
- 46
- 47
- 48
- 49
- 50
- 51
- 52
- 53
- 54
- 55
- 56
- 57
- 58
- 59
- 60
- 61
- 62
- 63
- 64
- 65
- 66
- 67
- 68
- 69
- 70
- 71
- 72
- 73
- 74
- 75
- 76
- 77
- 78
- 79
- 80
- 81
- 82
- 83
- 84
- 85
- 86
- 87
- 88
- 89
- 90
- 91
- 92
- 93
- 94
- 95
- 96
- 97
- 98
- 99
- 100
- 101
- 102
- 103
- 104
- 105
- 106
- 107
- ...
- 108