Czolgu
Kebul
Jawor
Viki
dzięki ogromne
Viki o nie nie , na maraton się nie wybieram absolutnie
Rano nastawienie -10, samopoczucie do bani. W nocy nie moglam spać bo kaszel dusił, syrop poszedł w ruch. Tenże kaszel wybudził mnie juz przed 5. Zastanawiałam sie czy w ogóle jest sens startować. A biec żeby tylko przebiec nie chciałam. Rozgrzewka tylko w miejscu bo całe pół godziny przed startem stałam w kolejce do toytoya. Zaczęłam odliczając pierwsze 10 km, które naprawdę szybko przeleciały. Co prawda pierwsze dwa takie średnie były, jeszcze niepewne i ze strachem ale poszło. Biegłam z jednym panem, później dołączył drugi. Fajnie tak się biegło. Nawet mi na mecie jeden podziękował Na 9 km wzięłam iron wingsa, ale połowa mi się rozlała ( na takie okoliczności jednak jakiś żel potrzebuje). Dycha minęła to zaczęłam odliczać drugą. Kilka pań po drodze łyknęłam. gdzieś koło 14 km wyprzedziła mnie jedna laska więc urwałam sie od chlopakow i sru za nią żeby mi nie odskoczyła.Moglam się trochę za nią chować.Na około 18 , na długim podbiegu w koncu zdecydowałam się ją wyprzedzić. Poźniej taki fajny zbieg, to doszłam dwie, kolejna na mieście, już widać sił nie miała i wbieg na stadion. Ogólnie trasa niełatwa, górki, do tego wiatr albo z boku albo centralnie w twarz ale i tak biegło się super. Wsród kwitnącego rzepaku, z jeziorem obok, naprawdę fajnie. Do tego mam naprawdę świetny klub i ludzi w nim , którzy tak kibicują, że nogi same niosą. Srednie tempo wyszło 4:39, a założenie było 4:40 więc się udało W ogolnej kobiet byłam 5ta, w K30 4rta ale był dubel i wskoczyłam na podium i dostałam suszarkę
"Mówisz, że możesz – to możesz. Mówisz, że nie możesz – to nie możesz. Więc sobie wybierz". Mistrz Zen Seung Sahn
https://www.sfd.pl/Dziennik_biegowy_Nadine-t1196269.html