Ok, podsumowanie piatku i weekendu.
Ogolnie - 3 dni pod znakiem pierwszej normalnej od 3 lat @. Waga poszla w gore oczywiscie, ale obwody nadal te same
W piatek byl 1 dzien, wiec zdychalam okrutnie i mimo ze bylam spakowana
na silke to powloklam sie do domu i zawinelam w kocyk.
W sobote rano juz lepiej, poszlam na trening personalny. Bylo fajnie, skontrolowala moj RDL i mowi ze bardzo w porzadku, tylko mam robic na boso albo w innych butach.
Robilysmy monster walki z guma, odwodzenia na wyciagu - ogolnie chciala mi pokazac cwiczenia zebym mogla sobie urozmaicic treningi w razie potrzeb.
Najbardziej przemeczyla mnie na tym ustrojstwie bosu - boze, co za masakra. Moja rownowaga to jakas kpina, ale bylo fajnie
Po treningu poszlam kupic buty, ale kupilam takie do biegania bo byly bardzo przecenione
Jedyne jakie mili do crossfitu kosztowaly DOSLOWNIE 5 razy wiecej.
Ze sklepu pojechalismy na taki mini targ (tak, ja nadal spocona jak mysz). Takze 2 sniadanie bylo na bogato - krewetki i ciacho zrobione z samych dobrych skladnikow
foty ponizej.
Ogolnie weekend jakos szybko minal, micha ok, aczkolwiek niedojedzona, bo apetytu mialam jak na lekarstwo. Poszlam obejrzec Ghost in the Shell (ok) i Piekna i Bestie (troche rozczarowanie).
Dzis trening, ciesze sie. Duzo bardziej lubie dni treningowe niz weekendy, wszystko jest wtedy lepiej poukladane :)