Hej hej! Ostrzegam, szykuje sie kolejny post - dluzyzna
bazylia35Jak napisałam posta z pytaniem czy drogo wychodzi, to zastanawiałam się czy dobrze to ujęłam. Widać dobrze, ryby jak wszędzie to luksus.
Oj tak. Swieza ryba to nie jest najtanszy produkt niestety. Mrozone ratuja moj budzet
Wypadl mi jeden trening w tym tygodniu z piatku, mialam nadrobic w weekend ale nie udalo sie.
Piatek - juz chyba pisalam.
Sobota - Plany byly spore - sprzatanie, silownia... a skonczylo sie na wstaniu okolo 7-8, zrobieniu chlopu sniadania i powrocie do lozka. Spalam do 11 i nie zaluje, padlam jak mucha, po prostu potrzebowalam troche odespac.
Po poludniu mialam prace - moja pierwsza po przyjezdzie tutaj byla praca w galerii sztuki, i czasem nadal tam pracuje przy wiekszych wystawach. W sobote mialo byc wielkie otwarcie, mialam byc odpowiedzialna za bar i driny, plus dali mi 4 swiezych podopiecznych do przyuczenia. O matko. Impreza trwala niby tylko 4 h, a czulam sie jakby mnie rozjechal traktor.
Zwykle mamy max 100 ludzi, bylo ponad 300. Darmowe drinki (mielismy swietne piwo) wiec ludzie oszaleli. Jakos po godzinie skonczyl nam sie schlodzony alkohol wiec trzeba bylo oagarniac nowy, plus konczylo sie szklo. A ja z koleznaka (na szczescie miala doswiadczenie) i tymi 4 nowymi osobami latalismy jak wsciekli starajac sie wszystko ogarnac
Skonczylam godzine pozniej, znajomi mowili mi ze caly wieczor przebijalam sie przez ten tlum jak zdeterminowany czolg
Ogolnie dalismy rade i szefostwo mnie pochwalilo, ale styralam sie, noszenie skrzynek ze szklem, noszenie pudel alkoholu... Czulam sie jak po dobrym treningu. Cala sobote i niedziele bolal mnie lewy
biceps Ki czort? Juz przeszlo.
Po pracy niestety bylismy umowieni na obiad u znajomych (ja spocona jak wieprz, bosko!), wiec wpadl mi do michy makaron - byl przepyszny i wciagnelam go w jakas minute
Ogolnie w sobote micha chyba byla niedojedzona, ale pewnosci nie mam.
Niedziela - Dzien pod znakiem siedzenia przy kompie i edycji zdjec (wyszly pieknie, ale retusz henny to najbardziej wkurzajca robota na swiecie
- caly dzien mi to zajelo). Plus zakupy. Plus pranie kanapy bo nasz kocur postanowil z niej skorzystac zamiast z kuwety. Micha ok, ale juz nie wklepywalam do kalkulatora.
Dzis DT, zaczynam 4 tydzien z regularnymi treningami. Wypiska wjedzie pozniej.
Plan michy dzisiejszej ponizej.
Uff to chyba tyle