adam77MaGor z jednej strony coś Cię odrzuca od długich biegów a z drugiej strony planujesz maraton. Po co? Nie lepiej robić to co się lubi?
Tak z przekory pytam bo ciekawy jestem co ludzi tak ciągnie do tych maratonów
Ostatnio z Roninem żeśmy ustalili jak to jest
Głupio jest. Maraton i przygotowania do niego są jak romans z bardzo brzydką, kapryśną, pyskatą i nudną kobietą
Miesiącami łazisz za nią, wydajesz kasę na czekoladki, szampana, kwiaty, buty, stroje - a potem przychodzi ten dzień, gdy stajesz w progu jej sypialni i wiesz, że przed Tobą kilka godzin nudnego i monotonnego seksu, pełnego smrodu, bólu i potu. A jedyną satysfakcją będzie moment kiedy skończysz i oświadczysz jej: z nami koniec
Tak jest. Masochizm
Polecam:
http://www.truchtacz.org/index.php?option=com_content&view=article&id=254&Itemid=131
Tam jest przynajmniej kilka odpowiedzi na powyższe pytanie
A tak serio. Nie wiem. Mam porachunki z tym dystansem. Nie czuję pełnej satysfakcji po pierwszym razie
No i zawsze to jakiś cel. A mieć w życiu cel, chociaż przez pół roku, to bardzo wiele
Wracając... Trochę liczyłem. Wychodzi mi z tą oponą jakaś kosmiczna aberracja. Przy wadze opony 7 kg (R14) i współczynniku tarcia 0,7 (guma - asfalt) - wychodzi około 48 N do pokonania. Na równi odpowiadałoby to nachyleniu około 45 stopni, ale przy 45 stopniach bieg z samą wagą biegacza to już zupełnie inny kaliber wysiłku. Poczekam na odpowiedź fizyków. Dla chętnych zagadnienie: o ile wzrosłaby prędkość biegacza, o wadze 90 kg, który dołożyłby 48 N do siły wkładanej w bieg
Mam nadzieję, że chłopaki podchwycą temat i odpowiedzą mi w sensowny i przejrzysty sposób. I będzie przelicznik.
@Ajron - czytałeś? Bratnia duszyczka
http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,132748,14399184,Dalej_biegnie_tylko_glowa.html