Lecą miski, wczorajsza i dzisiejsza (150gww, bez nabiału)
Tak szczerze, to mi te dorsze i miruny bokiem wychodzą bo tu z tłuszczem nie poszaleję ani z ww na tym rozkładzie, ale zaciskam zęby i żuję dalej
picie: woda, kawa, pokrzywa, skrzyp, anatol, oolong
suple: 2x chelamagb6, 3x2kaps wiesiołek
I dzisiejszy trening:
wejście na ławkę - nawet ok, choć ta długa
sztanga olimpijska jest pokraczna, albo ja w zestawie z nią jesteśmy obie pokraczne
trochę kołysze się na boki w sensie lewo-prawo, prostej krótkiej brak na składzie
przywodzenie nóg - inna maszyna i wydawałoby się, że na tamtej nie wiadomo ile nabrałam obciążenia a na tej z tym samym ni chu chu
uginanie nóg leżąc na brzuchu - również inna maszyna, poprzednio robiłam to siedząc, a tu jest jednak ciężej jak się leży i kolana tak nie napierniczają, osiągi w związku z tym też inne
wypady dalekie - skatowałam sobie nogi i te wypady było ciężko zrobić tak, aby były rzeczywiście dalekie, ale starałam się mieć spięty brzuch żeby mną nie gibało
dvpsko nadal pali przy tym ćwiczeniu
ściąganie drążka górnego do klatki - w końcu zrobiłam to na normalnej maszynie do tego przeznaczonej, wynik nie jest jakiś imponujący, ale w końcu zaprogresuję tutaj
wiosło sztangielką- tutaj niechcący właściwie progres, bo nie było hantli równo 12 ani 14kg, w ogóle mają jakieś dziwne bo skręcane i trzeba rozkminiać ile to jest i tak stałam i sobie dodawałam żeby wyczaić ile to waży
Ogólnie trening poszedł dość sprawnie i mnie wymęczył, ogólnie dvpsko boli jak stoję i chodzę
tak więc chyba cośtam pobudziłam w końcu
Aha i tak przyglądam się udom swoim, i w górnej wewnętrznej części jest taka poduszka tłuszczowa, a poniżej już jakby smuklały trochę. Tylko w pomiarach tego nie widać, bo zawsze mierzę w tej poduszce gdzie jest najszerzej