suple: 3x2 wiesiołek, tran - muszę zacząć pić znów te minerały koloidalne, jak już kasę na to paskudztwo wydałam
picie: woda, kawa+ kawa decaf, ok 2l herbat
Wczoraj był mega głód, już przyuważyłam że na tej kaloryczności jak mam DT to automatycznie włącza się ssanie.
Trening:
przysiad+suwnica - w przysiadzie starałam się więcej, ale w tym zakresie powtórzeń to nie robię szaleństw jednak. Suwnica ok, musiałam przepędzić jakiegoś młodzieńca co tam polegiwał i był zaskoczony moją prośbą o zniknięcie
RDL+wznosy bioder - RDL z paskami to jest to mogę się spokojnie skupić na tym co robić plecami , wznosy - no cóż nie doszłam w tym cyklu do 10 powt, bym chyba zeszła tam
przysiad wykroczny - nawet spoko, w czasie treningu wręcz niewinnie to wyglądało
WL - okazuje się kolejny raz, że zmęczona dvpa od poprzednich ćwiczeń przeszkadza mi w progresie tutaj nie mogłam się dobrze spiąć i mostkować tak mnie dvpsko bolało i wynik mam w związku z tym mierny
prostowanie ramion - jest ok, wyższy ciężar jednak nie do ruszenia w tym zakresie.
Jak napisałam trening przebiegł dość niewinnie, ale już po południu jak zrobiłam przysiad to poczułam każde włókienko Ten trening nie przestaje mnie zadziwiać do ostatniego dnia
Winners train, losers complain.