U mnie sprawdzał się kiedyś trening typu 10 serii po kilka powtórzeń, w podciąganiu zaczynałam od 10x1, w dipach chyba 10x2-3. I tak myślę, żeby raz w tygodniu robić właśnie w takiej formie podciągnie i dipy, a raz robić drabinę w podciągniu i
pompki.
2.09 niedziela
15. Bieg Trzech Kopców
Założenie było żeby pobiec treningowo czyli wykorzystać fakt, że to "tylko" 13 km (a nie 21
) i wszystkie podbiegi zrobić truchtem bez przechodzenia do marszu. A były dwa naprawdę długie i wymagające i jeden przed metą, plus kilka mniejszych.
Na biegach górskich tak się nauczyłam, że jak podbieg to do marszu żeby oszczędzać siły. Większość biegaczy tak robi. Niestety za dużo czasu tracę na podejściach i nawet na tych łagodniejszych idę zamiast biec, dlatego muszę nad tym pracować.
Tym razem była głównie walka z głową, która nauczona marszu nie mogła się pogodzić z tym, że jednak truchtam
Bardzo jestem zadowolona ze się udało, jedyny krótki odcinek marszu był na jednym podbiegu w lasku gdzie było duże błoto i wąsko, ludzie zaczęli się ślizgać, nie było jak wyprzedzać i zrobił się zator.
Czas 1:10:58
Open 988/2704
K 85/645
K30 42/266
Miałam problem z zegarkiem i nie wiem czemu nie włączył się na starcie, dlatego wyszła mi trochę krótsza trasa niż w rzeczywistości.
Na koniec taka mała rozkmina To był mój pierwszy taki duży, "masowy" bieg. Biegi górskie są bardziej kameralne, startuje znacznie mniej osób a do tego zwykle są do wyboru różne dystanse, więc ludzie się rozkładają na różne trasy. Podobnie w OCR, też startuje mniej osób a na większych biegach ludzie podzieleni są na grupy, które startują w odstępie 10-30 minut (zależy od biegu).
Zupełnie nie jestem przyzwyczajona do takiego tłumu. Pierwszy raz mi się zdarzyło, że słyszałam "3,2,1, start!" a my stoimy... i stoimy. Minęła dobra chwila zanim ruszyliśmy wolnym marszem w stronę startu. Na starcie udało się przejść do lekkiego truchtu. Mnóstwo ludzi, tłok, ścisk, niektórzy rozpychali się łokciami, nie było jak wyprzedzać. Czułam się niekomfortowo, nie jestem przyzwyczajona do takich biegów. Dodatkowo prawie cała trasa po asfalcie, zupełnie nie mój klimat. Długi, płaski odcinek bulwarami wiślanymi - nuda straszna Dopiero jak się zaczęły podbiegi i zbiegi do zrobiło się ciekawie W lesie już się lepiej czułam, ale tylko jeden podbieg leśna ścieżką, później znowu asfalt Ja jednak wolę te moje góry i kameralne biegi, gdzie większość się zna, można na spokojnie pogadać przed startem, nie ma problemu żeby się znaleźć (dziś wielu znajomych po prostu nie znalazłam w tym tłumie). Dodatkowe mam klaustrofobię, więc taki tłum i ścisk źle na mnie działa. Fajny bieg, żeby sprawdzać sobie co roku czas i progres, ale zupełnie nie mój klimat. Jedyne co było fajne to kibice, praktycznie na całej trasie, z transparentami i innymi gadżetami, mocny doping przez co atmosfera była fajna. Tego w górach nie ma, są kibice na starcie i mecie, ale na trasie rzadko, czasem się kogoś przypadkowego spotka, czasem na punktach odżywczych jest fajna dopingująca ekipa
W górach jest też jedna rzecz której na takim masowym biegu nie ma - każdy jest ważny, na każdego czekają, często każdy może usłyszeć swoje imię wbiegając na metę i nawet ci z końcówki witani są ogromnymi brawami. Dziś miałam wrażenie że bieg się skończył w momencie, jak pierwsza trójka wbiegła na metę. Reszta to tak przy okazji, biegła bo biegła ale dla nikogo nie miało to znaczenia. Być może tak to wygląda na biegach masowych, ja jestem przyzwyczajony do innej atmosfery.
Być może kiedyś jeszcze pobiegnę żeby sobie sprawdzić progres i porównać czas, ale na razie nie panuje, wolę się skupić na tym co lubię
Wrzucam jeszcze kilka fotek że startu, żeby pokazać ile było ludzi i jak to wyglądało
Zmieniony przez - Viki w dniu 2022-10-02 21:04:54
Jeszcze taką fotkę znalazłam z dzisiaj:
Zmieniony przez - Viki w dniu 2022-10-02 21:23:11
Zmieniony przez - Viki w dniu 2022-10-02 21:23:49