Wczoraj rower i pływanie.
Rower z przyczyn logistycznych o 5 rano, zaraz po przebudzeniu. Trochę się obawiałem, czy organizm się rozbudzi, bo trening miał być dosyć ciężki. Zrobiłem 3x (2 min vo2 120 proc ftp na 2 min luzu) . Między seriami dałem 5 min przerwy (miało być 6). O ile mocowo było naprawdę ok, wg założeń, to tętno mocno w dół (pewnie organizm nie rozbudzony) . W zasadzie dopiero pod koniec treningu wyszedłem ponad tzw próg.
Wieczorem basen. Miałem do dyspozycji 25 min w wodzie, więc uznałem, że najlepsze będzie ciągle płynięcie. Plywalen przez 17 min, później nie mogłem opanować skurczy uda. Wyszedłem, rozciaganie się w miarę przeszło. Mój błąd był, bo nie uzupelnialem magnezu po rowerze. A trening rowerowy dość mocno mnie wypocil i zmeczyl.
Skoro poranny rower wypalił, to zastanawiam się czy nie dac go na stałe tak. Logistycznie dużo lepiej mi wychodzi. Jak wracam po robicie to już jestem po treningu i nie muszę się motywować, żeby zacząć . Dodatkowo jeszcze po zrobieniu mocnych treningów rowerowych miewalem problem ze snem (kilka razy się zdarzyło ; nawet melatonina nie pomagała) . Więc to by zła opcja nie była.
Dziennik:
http://www.sfd.pl/DT_kalik-t1087033.html