...
Mała lekcja histori :P jeśli było to sorki
Świat instytucji totalnych zawsze generował "drugie życie" - zespół norm i obyczajów dostępny tylko dla wybranych, członków jakiejś grupy. Więzienia, pomimo ciągłego nadzoru nad skazanymi, są miejscem ścierania się interesów różnych grup osadzonych.
Więziennicy z zainteresowaniem śledzą przeobrażenia, jakie zachodzą w strukturach "grypse-ry". Niektóre zachowania, dyskredytujące kilka lat temu skazanego w oczach kolegów, dzisiaj są traktowane jako naturalne. Przytoczę przykład mojego podwładnego — pracownika radiowęzła.
Skazany na wieloletnie więzienie deklarował się jako "grypsujący" - po rozmowie na temat możliwości zatrudnienia zrezygnował z grypsery. Bardziej niż stare zasady cenione są teraz pieniądze, znajomości i - co chyba najważniejsze -perspektywa szybszego opuszczenia murów zakładu.
Jest jednak grupa skazanych bardziej przywiązanych do tradycyjnych zasad - to osadzeni z krajów byłego ZSRR. Strzegą tajemnicy, a bariera językowa utrudnia zrozumienie zależności i mechanizmów obowiązujących w tej grupie. Trzymają się na uboczu, nie wchodzą w konflikty z administracją. Nie oznacza to jednak bierności, przeciwnie — sprowokowani - zdolni są do gwałtownych, agresywnych reakcji.
Wszelkie problemy starają się załatwiać z pominięciem administracji więziennej, aby uniknąć kontaktu z wychowawcą czy dyrektorem.
Na początku lat 90. zezwolono im na deklarowanie się jako "grypsujący" i na przestrzeganie takich samych zasad, jak wszyscy w tej grupie. Ta koegzystencja skończyła się po dosyć spektakularnych zajściach, w tym pobiciach. Obecnie, przynajmniej na wschodzie Polski, nie mogą "grypsować".
Skazani z byłego ZSRR przenoszą do polskich zakładów karnych rosyjskie zasady więzienne włącznie z obowiązującymi tam podziałami. Pod pewnymi
względami jest to jednak grupa jednorodna. Najczęściej skazywani są za groźne przestępstwa — rozboje, gwałty, wymuszenia i zabójstwa. Często przebywali w więzieniach w ojczystych krajach, ale nie mamy dostępu do informacji na temat kryminalnej przeszłości tych osadzonych.
Niektórzy deklarują, że są weteranami współczesnych wojen — w Afganistanie, Czeczenii. Rzeczywiście, weterani chętnie są werbowani do grup przestępczych jako ludzie bezwzględni, lojalni i obeznani z bronią. Setki weteranów, nie mogąc odnaleźć się w pokojowej, trudnej rzeczywistości, wybierało drogę przestępstwa. Doskonale pokazał to film "Brat" z Siergiejem Bodrowem, grającym weterana z Czeczenii, który chcąc nie chcąc zostaje zabójcą i mścicielem. Wszystkie przestępstwa popełnia "w imię honoru i przyjaźni", a rzeczywistość jest dla niego niezrozumiała i obca.
Niektórzy osadzeni deklarują się jako weterani sądząc, że zaskarbią tym szacunek innych osadzonych. W swojej pracy wychowawcy spotkałem nawet takiego, który mówił, że był oficerem — dowódcą plutonu egzekucyjnego z Afganistanu.
Więzienia rosyjskie dzielone są przez znawców na "czarne" i "czerwone". "Czarne" to te, gdzie władzę przejęła społeczność więzienna, "czerwone" pozostają pod realną władzą administracji. Sądzi się, że w więzieniach w większych miastach więcej do powiedzenia mają sami osadzeni. Tłumaczy się to obecnością silnych grup znajomych z wolności. Więzienia na prowincji są w większym stopniu kontrolowane przez ich personel.
Radziecki system więzienny opierał się w dużej mierze na koloniach, dużych jednostkach obliczonych na tysiąc i więcej więźniów. W zasadzie karę odbywało się możliwie najdalej miejsca zamieszkania w bardzo trudnych warunkach. Wieloosobowe cele, trudny klimat i surowy reżim spowodował wykrystalizowanie się silnie rozwiniętej podkultury.
W rosyjskich więzieniach skazani dzielą się na zawodowych przestępców i tych, którzy trafili tu z przypadku. Ci z pierwszej grupy nazywają siebie "bosota", "brodiagi", "bratwa" albo "błatnyje" i starają się wspierać nawzajem. Na drugim biegunie są ludzie, którzy popełnili przestępstwo z powodu głupoty, brawury, pod wpływem alkoholu. Nazywa się ich "szaszurami" lub pasażerami. Ten podział jest podobny do istniejącego w polskich więzieniach, ale za wschodnią granicą jest on ostrzej zarysowany. Margines tworzą bierni homoseksualiści, poszkodowani, upośledzeni, którzy są odpowiednikiem "poszkodowanych".
W ramach najsilniejszej grupy - "błatnych"- istnieje hierarchia, na której czele stoi "starszyna". Częstym atrybutem jego władzy, poza charakterystycznymi tatuażami, są krótkie sznurki z koralami do obracania w palcach. Jednak w Polsce nosi je większa liczba skazanych ze wschodu, niezależnie od pozycji.
Przywódca ma decydujące zdanie we wszystkich kwestiach. Jego władza i autorytet są z reguły tak silne, że administracja uzgadnia z nim ważne sprawy i za jego pośrednictwem wydaje więźniom polecenia. Są wtedy o wiele bardziej skuteczne niż przekazane bezpośrednio. Główną zasadą postępowania "bratwy" jest bowiem przeciwstawianie się administracji i negowanie wszelkiego rodzaju zarządzeń.
Uważa się ona za kogoś w rodzaju Robin Hooda - ludzi szczerych, uczciwych (w swoim pojęciu), a niesłusznie represjonowanych. Badacze doszukują się źródeł takiej filozofii w tradycji łagiernej, kiedy większość stanowili więzieni za przekonania, a nie przestępstwa kryminalne. Wynikiem jest poczucie silnej więzi grupowej.
Analiza zajść w rosyjskich więzieniach dowodzi, że istnieje tam silne przekonanie o podziale na "my" i "oni". W przeszłości prowadziło to do udanych akcji zbiorowych. O jednej z nich pisał Władimir Bukowski w autobiografii "I powraca wiatr", kiedy to wszyscy więźniowie dużej kolonii zaczęli pisać skargi. Do administracji wpływało ich dziennie około 500, co skutecznie utrudniło pracę i doprowadziło do ustępstw na rzecz więźniów.
Grupa "bratwy" wypracowała jasne zasady obowiązujące jej członków: całkowity zakaz kradzieży w obrębie grupy, zakaz stosowania przemocy fizycznej, przeklinania, w ustalaniu hierarchii nie liczy się siła fizyczna, bo najważniejsze są siła woli i hart ducha. Jeśli chodzi o podawanie ręki, jedzenie, to obowiązują podobne zasady, jak wśród naszych "grypsujących". Oczywiście, dotyczą tylko członków grupy: okradać "błatnego" — źle, okradać innych - dobrze.
Kolejna grupa - "muzyki" to więźniowie z przypadku, nie wiążący swojej "kariery" z przestępczością. Z reguły trzymają się na uboczu, w celi nie odgrywają poważnych ról. Najniższa kasta to "opuszczionnyje" (spuszczeni, poniżeni) czyli odpowiednik poszkodowanych, wśród nich są "pietuchy" (koguty) - bierni homoseksualiści. Poza nimi do tej grupy trafiają: współpracownicy władz, ludzie, którzy złamali zasady obowiązujące wśród "błatnych". Są jeszcze "obserwatorzy" - neutralni i "bałanderzy" — roznoszący posiłki.
Podobnie jak w Polsce, wśród więźniów rosyjskojęzycznych obowiązuje własne, bogate słownictwo. Ciekawe, że niektóre wyrażenia są prawie identyczne z odpowiednikami w polskiej "grypserze", np. urka (osoba dominująca, rodzaj git - człowieka). Obowiązują też podobne obyczaje, tabu i zakazy. Jeszcze nie tak dawno rosyjskie łagry i więzienia zapełnione były pisarzami, politykami, wojskowymi, czy biznesmenami. Ślady pobytu za kratami tych grup spotkać możemy do dzisiaj w języku i obyczajach skazanych.
Podczas pobytu w polskich więzieniach osadzeni ze wschodu umieją być elastyczni. Dlatego z reguły nie spotykają się z odrzuceniem przez innych, postrzegam są natomiast jako silni i bezwzględni.
by. Forum Penitencjarne
Zmieniony przez - smoczekms w dniu 2009-05-05 07:47:47