Cześć.
Przekimałem się do 10:00, wrzuciłem śniadanie, suple i za pół godzinki zjem kolejny posiłek, zubożony o 50g chleba, które to uznaję za przyczynę otłuszczania.
Zobaczymy, co to da.
Trening planuję na ~16:00, ale... no właśnie... tu zaczyna się właściwa i bardzo ważna część tego posta.
Co tu dużo mówić, zmieniam siłownię, a raczej wracam na stare śmieci. Nasza piwniczna siłownia przetrwała 5 miesięcy. W zeszłym tygodniu sąsiad z dołu wpadł z typiarą ze spółdzielni mieszkaniowej, no i kazała się wynosić. Na początku jeszcze myślałem, żeby walczyć, ale, po dłuższym przemyśleniu, po co... żeby ćwiczenie na siłowni, zamiast przyjemności, przynosiło tylko stres? żeby wciąż uważać, aby czasem nie spadł nam 5kg krążek, przez który sąsiadowi
'szklanki lecą w domu'? Szkoda gadać. Ludzie są żałośni, chytrzy i samolubni... sami nie zjedzą, a nikomu nie dadzą.
Jak się domyślacie, siłownia znajdowała się w suszarni, po której pozostała tylko nazwa... Był tam tak okrutny burdel, że samo sprzątanie tego zajęło nam parę wakacyjnych dni, a dużo więcej urządzanie wszystkiego i sprawienie, że zaczęło to
'wyglądać'. Nie ukrywam, bardzo fajnie się tam ćwiczyło, atmosfera była super i na dodatek była to pierwsza siłownia, która była NASZA... przynajmniej, do tej pory. Nieważne...
Teraz tylko mam nadzieję, że będzie można wziąć choć część sprzętu na nową siłownię. Przydałyby się przede wszystkim stojaki, jedna ławka, PORĘCZE
(przede wszystkim!) i trochę ciężaru, choć, naprawdę nie jest źle, bo praktycznie wszystko oprócz poręczy mamy. Ćwiczyłem tam większość życia, także jest naprawdę ok.
Dziś pierwszy trening TAM. Umówiłem się z kumplem na ~16:00. Ciężary mam rozpisane, najem się jak trzeba... no i spróbujemy. Będzie ok. Jeśli uda nam się przetransportować sprzęt z piwnicznej siłki tam, to będzie jeszcze lepiej, niż tu, bo cicho, spokojnie, bez pretensji i rozmyślania, kiedy w końcu nas wy***ią...
Pozdr.