Znam Makena. Trenowaliśmy razem na kilku stażach jeszcze w czasach, kiedy on sam zaczynał zdobywać wiedzę i umiejętności. Był wtedy jescze normalny, nie stwarzał wokół siebie aury "tajemniczości". Później spotkałem się z nim przy okazji prac nad programem dla wojska. Przez te kilka lat, gdy był prawą ręką Adamczyka, zmienił się nie do poznania - wiecznie ciemne okulary, czarny kombinezon, odpowiadanie często półsłówkami (jeżeli kogoś nie znał, to tylko tak się wyrażał). W ogóle jakiś taki dziwny się zrobił. Co do jego umiejętności to cężko mi powiedzieć, ale raczej wysoki poziom. W kwestiach metodycznych - cóż, absolwent AWF oraz wieloletni WFista specjalizujący się w walce wręcz w WSO we Wrocławiu - a to chyba o czymś świadczy. Zresztą, w porównaniu z mierną większością "kadry instruktorskiej" IKMP to Maken wyrastał wysoko ponad ich poziom...
tanie wino - jeśli sądzisz, że rok 2004 (data na skanie artykułu) to początki KM, to się bardzo mylisz... Początki KM w Polsce to połowa lat '90. W 2004 były już co najmniej cztery organizacje, były już podziały, instruktorzy zagraniczni wiedzieli już co to Polska, było już po "aferze" na linii Adamczyk-Douieb, istniał już program dla wojska... Ja sam zaczynałem w '99, a szkolący mnie Panowie Tarnawski i Kopeć trenowali wówczas od kilku lat...
Co do artykułu - jak mówią, papier nie świnia...
Oddaje w dużej mierze to, co napisałem wcześniej o podejściu IKMP i IKMF. Niemniej, chociaż jawnie tłumaczy pewne "kontrowersyjne" w KM sprawy, to między wierszami daje się przeczytać zupełnie co innego...
Jeśli zaś chodzi o Twój ostatni post, to m.in. po to podjąłem w końcu decyzję o zarejestrowaniu się na SFD, po to tu piszę różne rzeczy i po to założyłem ten temat. Więc widzisz sam, że ludzie ze środowiska widzą ten cały szlam, nie zgadzają się z twierdzeniami "kilku" oszołomów i próbują z tym walczyć pokazując, jak jest naprawdę. I jak u co niektórych pownno być, a nie jest...
Kreiten, jak zwykle w pełni zgadzam się z tym, co piszesz.
Jest jednak pewne "ale" - chodzi o umiejętności w parterze. W 2003 roku, mając już kilkuletni staż w KM, doświadczenie w prowadzeniu zajęć i propozycje otwarcia ośrodka SKMP, trafiłem w Stargardzie do sekcji
BJJ prowadzonej wówczas przez Bagiego. I wiesz, co? - klepałem aż miło, nawet tym, którzy mieli mniejszy staż w BJJ, niż ja w KM. Zaznaczam jednak, że wszystko odbywało się na zasadach sportwego BJJ, gdzie Bagi za każdym razem zwracał mi uwagę, żebym walczył sportowo. Niektórzy chłopacy jednak chcieli spróbować się ze mną "bez zasad" i tu bywało różnie - dlaczego? Bo oni nie znali moich "metod", a ja ich. I chociaż pewne moje zachowania w walce były bardzo skuteczne, o tyle nie znałem nawet pewnych podstaw, co skutkowało tym, że w zasadzie wygrywał ten, kto szybciej stosował swoje techniki. Z przewagą dla BJJ. Dlatego uważam, że jeżeli ktoś myśli poważnie o swoich umiejętnościach i chciałby się nauczyć różnych stref walki, to sama KM to za mało.
Jest też drugie wyjście - instruktor, który sam ma doświadczenie i umiejętności, np. tak jak Marcin Michalik trenuje LL.
Jednakże trzeba zauważyć, że na ulicy więcej napastników atakuje rękoma, niż według systemu wejście w nogi-pozycja-technika kończąca, stąd i prawdopodobieństwo konieczności obrony przed takim atakiem jest dużo mniejsze.
Pozdrawiam!