Nie dość, że zarobiona jestem, to mój laptop dogorywa i skazana jestem na laptop Młodego... Za nowoczesny
Generalnie to klawiatura trochę inna, i co napiszę, to skasuję... Albo błędy walę, ech... A komputer w pracy monitorowany przez Wielkiego Brata
Co jednak nie zmienia faktu, iż w niedzielę pomiary zostały zrobione - tylko, że tabelka została na mojej umierającej Toshibie...
W poniedziałek trening był - plecki - nowy życiowy priorytet
1.ściąganie drążka,
2. ściąganie liny na prostych
3, face pull
plus coś na barki było
We wtorek nogi - tak - ja nogi zrobiłam, no tak trochę - z tego co pamiętam:
1. przysiad bułgarski
2.hip thurst - tu się należy pochwalić, bo ze 60 kg poszło i przekłada się na zakwasy w miejscu docelowym
3, wspięcia na palce też robiłam i reszty nie pamiętam
na pewno nie było wykroków i przysiadów ze sztangą
Dziś też był trening (czyli nr 3 w tym tygodniu, a jutro, jeśli nic się w matematyce nie zmieniło - będzie nr 4)
1.
podciąganie ( na maszynie, Młody się uparł)
2. sciąganie drążka do klatki - 4 x10x20 kg, bo tak paradoksalnie, jak robię 20 kg to plecy czuję, a przy 25 to na pewno "nie plecy"
3.sciąganie liny na prostych 4x10x7,5
4. wyciskanie na barki 10x6 kg, 10x8 kg, 2x10x10 kg - z Asekuracją, ale poszło
5. unoszenie bokiem+unoszenie do przodu+ arnoldki 4 serie po 10x 2kg (3 kg to zdecydowanie za dużo na takie kombo)
Z jedzeniem też lepiej
wczoraj to sie nawet zdziwiłam bo 1800 kcal ( w tym ponad 200 ww) poszło i gdybym nie policzyła, to uznałabym, że się wiecej paszy należy
Dziś też jakieś 1800
omlet budyniowy i kawa
kawa
makaron z sosem bolońskim
ziemniaki pieczone plus kefir - Mąż mi 390 g ziemniaczków zrobił, nie wypadało nie zjeść
reszta sosu bolońskiego - już bez makaronu, bo ziemniaki ww zabrału