Starty: ten rok uznaję za udany. Co prawda nie udało mi się pojechać na Rzeźnika, ale poczynając od początku roku:
- Poznałem świetnych ludzi przy okazji biegu w sztafecie na Ultramaratonie Nowe Granice, co zaowocowało zaproszeniem do pracy w Stowarzyszeniu
- Pobiłem życiówki na 10 i 21 km, przy czym z tej drugiej jestem mega zadowolony, bo miało to miejsce w moim rodzinnym Jaworze, gdzie połówka jest uwierzcie mi trudna
- Przebiegłem 3 ultra, z któcyh każde było inne: 72 km na Sudeckiej Setce, 47 km na Ultramaratonie Karkonoskim i 70 km na Łemkowynie. W każdym z nich zmieściłem się w limicie. Każde przyniosło mi nowe emocje i doświadczenia.
Plany na 2016:
Ultra:
Nowe Granice, styczeń 2016: 103 km
Sudecka Setka, czerwiec 2016: 100 km
ŁUT 150, październik 2016: 150 km
ŁUT będzie naturalnie głównym startem sezonu, siłą rzeczy cały rok będzie mu podporządkowany.
Do tego dojdą 3-4 połówki: Zimowy Półmaraton Gór Stołowych, Półmaraton Przytok, Półmaraton Jaworski i Zielonogórska Połówka.
W 2016 będę starał się skupić na poprawieniu życiówki na dychę. Uważam, że taki krótki dystans wbrew pozorom ma duże znaczenie w bieganiu, także ultra i jest pewnym wskaźnikiem wytrenowania. Dodatkowo praca nad techniką (metoda POSE), praca nad zbiegami, które u mnie leżą, i praca nad stopniowym przejściem na buty minimalistyczne.
Trening
Ta dziedzina w zasadzie w 2015 leżałą i kwiczała. No może nie tylko ta, bo następna będzie waga, do której dojdę ;) Przez pół roku współpracowałem z trenerem, co miało swoje plusy i minusy. Z jednej strony nauczyłem się słuchać i dotrzymywać planów treningowych, z drugiej zaś mam wrażenie, że plan był nie do końca dopasowany do mnie. Chyba zbyt ambitny, zbyt obszerny. Do tego doszła praca fizyczna przy domu, i Ultramaraton Karkonoski na początku sierpnia pobiegłęm na totalnej rezerwie, i dziwię się do dzisiaj, że zdołałem się zmieścić w limicie. Dlatego też teraz skupiam się na treningu wg McKenziego, połączonego z simple&sinister Tsatsoulina. Efekty pierwsze ocenię w lutym, podczas ultramaratonu Nowe Granice. Co do S&S, do chciałbym do czerwca dojść do 40 kg, a do końca roku optymistycznie do celu sinister, czyli 48 kg w swingu i TGU. Pytanie, czy jest to możliwe, bo już w tym momencie to więcej niż połowa wagi ciała.
A’propos:
Waga
Waga to moje odwieczne przekleństwo. W 2015 udało mi się realnie zjechać 3 kg. Jedynie. Brakuje samozaparcia, brakuje konsekwencji, brakuje woli zwycięstwa. Im dłużej analizuję, brakuje mi pewności siebie i akceptacji, zajadam stresy, i praca nad wagą zacznie się pracą od podstaw nad sobą: skupię się na technikach obłaskawiania stresu i pracą nad samoakceptacją. Problemem jest to, że moje życie jeszcze długo, a może i nigdy nie będzie z różnych powodów uporządkowane, i nie mogę liczyć na to, że mi odpuści Plan jest taki, że przez pół roku muszę stracić około 10% wagi ciała. Około, bo nie jestem fanem mocno wychudzonej sylwetki ultrasa, dlatego w miarę możliwości chciałbym trochę mięśni zachować - wicie, rozumicie, taki Brad Pitt z Fight Club
Tyle tytułem krótkiego podsumowanie. Ogólnie było w tym roku więcej rzeczy, z których jestem zadowolony, niż tych gorszych. Zakończyłem grubsze prace przydomowe, co pozwala mieć nadzieję, że będr miał więcej czasu i sił na skupienie się na treningu.
Do boju zatem
Mój dziennik:
http://www.sfd.pl/_DT_ajronmen__cel:_Bieg_Ultra_Granią_Tatr_2017_-t1040169.html
"Think of EVERY workout not as a workout but as a recharge." Ja ;)
"I owoc zwycięstwa zjem, i sławę wytarmoszę tak jak psa" ;)