ja Ci wierze, rozumiem, baa nawet podzielam Twoje zdanie
do tej diety skradalam sie miesiac, czytalam, kopalam po necie i nic mi sie nie zgadza
a i tak sie zdecydowalam w koncu, z mysle, ze najwyzej bede pracowicie naprawiac szkody
bo sa efekty, bo zostaja na dluzej, moze jest cos czego nie wiem po prostu
zawsze bylam wrogiem duzych deficytow, tlumaczylam i zniechecalam
a teraz mnie dopadlo, teraz rozumiem na jakim dnie desperacji mozna byc
kiedy w upalne dni odparzaja sie uda od tarcia o siebie
kiedy unikasz aparatu i nie masz fotek z wlasnymi dziecmi
kiedy masz szafe ubran, ktore mozesz kolezankom najwyzej pozyczac
kiedy rzucasz okiem w okna sklepowe i zastanawiasz, co to za gruba, stara baba..
trudno, kazdy moze w zyciu zaszalec, przyszla na mnie pora ;)
jesli laktacja siadzie, rzuce na bank, podokladam kalorii i cos sensownego uloze
dopoki mlody je i sie nie pruje, pociagne
czuje sie super, ani glodna, ani zmeczona, ketoza nie jest stanem dzialajacym na mnie zle
od porodu na schudlam jakies 4 kilo przez 3 miesiace, ograniczalam wegle, zdrowo jadlam zawsze, tyle ze opychalam sie sporadycznie tylko ;)
ale jesli jem wegle, to jem, to rzucam sie na nie czasami, deficyty powoduja zniechecenie, jakos slabo mi ida te zbilansowane niestety
sama nie wiem, codziennie sie boksuje z myslami, podziwiajce jednoczesnie luzniejsze spodnie..
stawy mam ok, generalnie mimo trzech ciaz co roku jestem okazem zdrowia i sily, nawet mojej wagi po mnie nie widac, zawsze bylam ciezka, nie dokuczaja mi plecy, moze troche porozciagac by sie przydalo, bede na stretching chodzic w klubie