bziubziusa to przynajmniej skorzystalas z pieknej pogody
trenowania na przepelnionej sice to katorga.
noo, naprawdę, a ze zrobieniem superserii to się można pożegnać. Szkoda tylko że ta łydka mi kaszani plany, no ale jak się ją zaniedbało to trzeba tera to wypić.
04.05.2016, środa
DNT
Picie: woda, herbata, kawa
Warzywa: miks fasolkowy, miks marchwiowy
Suple: brak
Aktywność: brak
Mobilizacje: masaż łydki
Miska: jaja na miękko z chlebem, kotlet z indyka z ziemniakami, jakiś syf z chińskiej restauracji (miało być mięso z ryżem i nie-tak-źle, a było fatalnie...)
Samopoczucie: boli łydka.
Grzeszki: chiński syf
Lifehack na dziś: brak
W robocie do późna, potem syfne jedzenie, potem padłam więc obiad też nie ugotowany. Ten długi weekend rozwalił mi cały tydzień prawie - i jedzeniowo i treningowo.
Tak się zastanawiałam nt częstotliwości treningów. Chcę robić 3 treningi tygodniowo, ale prawda jest taka, że mam do dyspozycji w zasadzie tylko pn-pt, więc jak mi coś wyleci to nie mam jak nadrobić. Martwi mnie to mocno, bo moja częstotliwość treningów pozostawia wiele do życzenia, a jednak 3 wieczory w tygodniu roboczym to jest dużo.
Mój dziennik: http://www.sfd.pl/Raimunda_poszukuje_Zen-t1058968.html