Ron... Ostatnio zdarza mi się myśleć. Sporo. Wiem. To niepokojące, a co zrobisz? 4 z przodu zobowiązuje chociaż do próby dorośnięcia. Z racji tego, że wchodzę w smugę cienia...
Tydzień temu wyszedłem z szatni na drugą połówkę. Fakt, że poprzednie 40 lat grałem mizernie, ale końcówka jakoś wyszła. I teraz sobie uzmysławiam, że nie mam wroga w sobie. Przez własne zaniedbania wychowałem Grubego, który w pewnym momencie mnie zdominował. Ale zrobił to tylko dlatego, że mu na to pozwoliłem. On nie jest z natury zły ani dobry. Jest stalowo konsekwentny i skrajnie intuicyjny. No i jest częścią mnie. Teraz muszę go na nowo poznać, oswoić i udomowić
Tak jak dziecko. Jeżeli się nie przyłożysz do prawidłowych relacji, zbudowania systemu wartości, nie nauczysz szacunku i pokory, to potem sobie możesz. Pogwizdać i popłakać.
Byłby to temat na dłuższy wywód, a nie chce mi się (na razie). Ogólnie: nie można chłostać sługi w imię samego chłostania. Chłosta ma mieć sens i prowadzić do rozwoju. O ile w ogóle chłostać. To tak jak z nauką (każdy trening jest nauką) czasami więcej osiągniesz przez mądre stopniowanie wymagań i konsekwentne rozliczanie z efektów (z ewentualnością powtarzania do skutku), niż przez brutalne i ślepe wymaganie.
Ja wiem, że w necie roi się od obrazków i haseł w stylu: "Ćwicz tak jakbyś walczył o życie", ale na dłuższą metę to się raczej nie sprawdzi. Może da szybki i spektakularny efekt, ale w dłuższej perspektywie prawdopodobnie zawiedzie. Z niewolnika nie masz pracownika - jak to kiedyś mawiali starzy ludzie
To co? Oszczędzać się i ćwiczyć żeby nie bolało? Absolutnie. Czasami trzeba przegonić konika cwałem czy galopem, ale też czasem trzeba zdjąć wędzidło i puścić go na łąkę żeby sobie odpoczął. Wszystko musi być celowe. I ja właśnie dzisiaj puściłem go na łąkę
Ugotowałem garnek jajek i od czasu do czasu zjem dwa trzy z masłem zagryzając zieleniną. Mam kawę, mam spokój, mam niedzielę
I od cholery roboty, ale na szczęście "pisarskiej"