Przypowieść o pomarańczy.
Budzę się rano, za oknem lekkie mgły, o czwartej zapobiegawczo zjadłem śniadanie, opłaciło się, idę biegać. W planie idę długo biegać.
http://www.strava.com/activities/142041773
http://www.mygeonaute.com/en/share/kavrIyIGO8
Nie brałem wody, nie brałem żeli energetycznych, wziąłem 20zł, jakiś sklep po drodze powinien załatwić temat.
Mija 14 km, jest sklep, nie zatrzymuję się, czuję że nie muszę.
Mija 23 km muszę gwałtownie przyśpieszyć i zgubić dwa kundle.
Mija 25 km jest sklep, muszę wejść bo umieram, nic nie piłem nic nie jadłem, poprostu dramat.
Obawa jest jedna oby szybko coś kupić, zatrzymanie się po takim dystansie to jak strzał w kolana. Z każdą sekundą człowiek stygnie i z każdą sekundą ból ścięgien narasta, kurczą się w zatrważającym tempie.
Wchodzę do sklepu dwoje ludzi, chłopak przede mną ok. 25l myślę szybko załatwi temat. Pierwszy starszy pan i to był dramat. Sklep wsiowy, Pani wszystko podaje: prooooszeeee mleeeeekooooooo, maaaakaaaaaaroooooooooon, pojedynczo pani podaje towar, dziadzio pojedynczo ładuje do siatek i duka dalej wyłączam się, psychicznie jestem zmęczony, dookoła woda, Snickersy, wszystko czego potrzebuję - niszczy mnie czas, ból narasta... ocknąłem się, nie wiem co tam kupił ile czasu minęło i słyszę proooooszę jednąąąąąą pooooooooooomaaaaaaaaaraaaaaaańńńńńczęęęęęęęę, muszę przeklnąć, nie wiem czy powiedziałem to w myślach czy na głos dosłownie "o i h**" wybiegłem ze sklepu, ból nie dał mi stać, biegnę do domu, mam około 4km. Na 28km potężna ściana, ścięgna skurczone, ja przeklinam na pomarańcze, cisnę ale się nie da, już jest po zawodach, kuśtykam, każdy kolejny krok to niesamowity ból, wyłączam stravę, już wiem że nie pobiegam, do domu około 800 metrów, macham ręką, skodą jechali kolarze, podwieźli do domu, trochę miny mieli dziwne jak usłyszeli ile sobie przebiegłem, byli miło zdziwieni i życzyli dobrego, ja im również. W domu 4xbanan, woda, kąpiel, leżakowanie bo zasnąć ciężko, 2xpotas, 2xmagnez, 2xjabłko i zwiajam się do szpitala w odwiedziny do juniora, życie jest piękne i sporo pracy przede mną. Brakuje mi 14km...