cheat day. Jakieś 5000 kcal. Resztki rozumu podpowiedziały, żeby zapchać mordę owsianką zamiast ciastkami. Efekt dało to przyzwoity, leżę teraz jak szmata przed komputerem, czuję się jak szmata, nie mówię nawet co widzę w lustrze, ale tych kcal ogólnie nie było jakoś mega dużo-2200 nadwyżki w stosunku do planu. Jakoś to przeboleję
w uju mam to wszystko, wycinkę dokończę w wakacje, jak będę się sam utrzymywał i nie będzie j**anych słodyczy w domu. W tej chwili wystarczy, że odrobinę podbiję sobie poziom cukru jakimiś śmieciami i kolejne 2 godziny spędzam w kuchni zżerając wszystko.
trening dzisiaj-mieszane uczucia. Znowu na szybkości wszystko, 30 minut na nogi. Niby do dupy, ale nie mam siły chodzić, więc zaliczone
na siłce kupili mi 2 kółka po 15 kg <3 nareszcie można się pobawić jak średni chłopiec, a nie jak mała dziewczynka
nogi
-
przysiad ATG (takie hardkorowe atg, dupą szorowałem po ziemi, głębiej się serio nie da)
7x3x105kg
poprzednio 95kg powtórzeń mało, ale progress czuję niesamowity. Dałbym radę wyciągnąć koło 6 w każdej serii, ale nie miałem żadnej asekuracji, to się bałem
-wyprosty na prasie
7x10x45kg przerwy 20s
poprzednio 60kg
-wykroki
7x10x29kg na łapę 20s przerwy
poprzednio 35kg
dzisiaj większa intensywność, kosztem ciężaru. Weszło fajnie, zobaczymy jakie będą koszty tej zabawy jutro