Rodziłam równocześnie z inną babką. Byłyśmy potem razem na sali. Po godzinie dostałyśmy dzieci razem z komentarzem, żeby nam czasem nie przyszło do głowy o nic pytać i prosić, bo na pewno wszystko wiemy z internetu. Internet to była odpowiedź na wszystko. Jak koleżance córka zaczęła wymiotować wodami płodowymi to też usłyszała, że pewnie o ciuszkach miała czas poczytać, a o tym, że dzieci ulewają wodami, to nie. Później przyszła jakaś pielęganiarka laktakcyjna wygłosić mowę, że w jej czasach kobiety same umiały karmić piersią i ona nie rozumie co ma nam tłumaczyć, bo to jest naturalne. Tyle w kwestii upowszechniania karmienia piersią. Potem były teksty, że przed obchodem mamy się umyć ale jak chciałam zostawić pielęgniarkom na 10 minut małego, żeby iść pod prysznic to mnie wyśmiały i wygnały. Odwiedziny oczywiście po południu, więc mimo zupełnego braku opieki nikt z rodziny też nie mógł nic pomóc, a ja byłam w szpitalu prawie 2 tygodnie. Nie wspomnę już o tekstach, że jestem głupia, że mam nasrane, bo dziecko jest przegrzane (na oddziale było chyba z 30 stopni, więc nawet jakby było gołe to by pływało), że czemu dziecko nie jest rozebrane jak jest obchód, potem ledwo lekarka się odsunęła już komentarz czmu nie ubieram dziecka i czy może licze, że ona mi ubierze. No i przede wszystkim nie mogłam przez tydzień się dowiedzieć co się w ogóle dzieje, bo pielęgniarki odsyłały do lekarza prowadzącego, którego nikt nie widział, bo się zjawiał może na pół godziny pogrzebać w papierkach. No bo pozostali lekarze na oddziale nic nie wiedzą.
Generalnie, dobrze, że duzo czytałam wcześniej, nie tylko w internecie Może opieka nad noworodkiem to nie jest wielka filozofia, ale chyba spanikowanej matce bez doświadczenia nalezy się minimum wyrozumiałości i pomocy. Tymczasem opieki zero, natomiast krytyka, wyzwiska i wyśmiewanie jak najbardziej...