...
Nową erę czas zacząć!
Mamy rok 2007, dokładnie lipiec. Od zakończenia, ciągle jakże żywego w pamięci kibiców, sezonu 2003/04 minęły już trzy lata. Wszyscy wiemy, że wtedy Arsenal dysponował prawdopodobnie najlepszym składem w swojej historii, co zaowocowało nieprzegraniem żadnego ligowego spotkania w trakcie całego sezonu. Czas jednak leci, a szczególnie piłka nożna jest dyscypliną, która nie lubi stabilizacji, zawsze coś musi się dziać. Podobnie jest z naszym Arsenalem.
Po 38 miesiącach od zdobycia ostatniego Mistrzostwa Anglii wydaje się, że pewna era w historii naszego Klubu na dobre dobiegła końca. Ma to związek nie tylko z zeszłorocznymi przenosinami z Highbury na Emirates Stadium, ale również, a może przede wszystkim, ze zmianami kadrowymi w drużynie. Odejście Thierry'ego Henry i Fredrika Ljungberga, dwóch zawodników - legend, sprawia, że zdecydowanie możemy powiedzieć, iż Arsene Wenger zdecydował się na budowę absolutnie nowej drużyny, która w jego zamyśle ma być co najmniej równie dobra, jak ta, która zachwycała cały futbolowy świat w latach 2001-2005.
Myślę, że wiele osób będzie polemizować z moim zdaniem, jakoby rozpoczynała się właśnie na dobre nowa era Arsenalu, bo przecież równie dobrze można było takie zdanie powiedzieć dwa lata temu, gdy żegnał się z nami Patrick Vieira, jak i rok temu, gdy "Kanonierzy" przenieśli się na nowy obiekt, a szeregi naszego zespołu opuścili Dennis Bergkamp i Robert Pires, których nikomu nie trzeba przedstawiać.
Moim skromnym zdaniem jednak właśnie tego lata dochodzi do zamknięcia pewnego, jakże wspaniałego, rozdziału w historii Arsenalu. Odejście najskuteczniejszego zawodnika w 121-letniej historii Klubu - Thierry'ego Henry, który przez kilka ostatnich sezonów był naszym talizmanem, a także Fredrika Ljungberga, największego fightera w XXI wieku i ojca tytułu mistrzowskiego z sezonu 2001/02, każe nam stwierdzić, iż Arsene Wenger postanowił definitywnie zakończyć okres "Unbeaten - Entertainers Gunners" i rozpocząć erę, której symbolami będą Kolo Toure, Francesc Fabregas, Theo Walcott i Robin van Persie.
Na dowód mojej tezy wystarczy, w mojej opinii, porównać pierwsze jedenastki z sezonu 2003/04, który ciągle jest dla nas uosobieniem sukcesu i pewnym odnośnikiem a najbliższym sezonem 2007/08.
Arsenal 2003/04: Jens Lehmann - Lauren, Sol Campbell, Kolo Toure, Ashley Cole - Robert Pires, Patrick Vieira, Gilberto Silva, Fredrik Ljungberg - Thierry Henry, Dennis Bergkamp
Arsenal 2007/08: Jens Lehmann - Emmanuel Eboue, Kolo Toure, William Gallas, Gael Clichy - Alexander Hleb, Gilberto Silva, Francesc Fabregas, Tomas Rosicky - Robin van Persie, Emmanuel Adebayor
Jak widać z niepokonanej drużyny sprzed czterech lat w zespole pozostało tylko trzech zawodników. O ile można powiedzieć, iż Kolo Toure jeszcze przez wiele sezonów będzie grał w koszulce z armatą na piersi, o tyle nie zdziwiłbym się gdybyśmy już za rok pożegnali Jensa Lehmanna i Gilberto Silvę. Moim zdaniem, jeśli w najbliższym sezonie Łukasz Fabiański i Abou Diaby zrobią spore postępy i dobre wrażenie na Wengerze, to możemy się spodziewać ich w przyszłym roku już w pierwszej jedenastce, co sprawiłoby że Arsenal dysponował by składem, w którym tylko William Gallas byłby zawodnikiem powyżej 30 roku życia - o ile marudny Francuz nie zdecydowałby się na opuszczenie naszych szeregów.
Tak więc idzie nowa fala piłkarzy, czy tego chcemy czy nie. Główną osobą odpowiedzialną za te zmiany jest wizjoner Arsene Wenger, gdyż to właśnie on wyznaje filozofię przedłużania kontraktów tylko o rok zawodnikom powyżej 30. roku życia i to właśnie nasz menedżer, jako jedyny z wszystkich trenerów czołowych klubów świata tak zdecydowanie stawia na młodzież.
Jak na razie Francuz nie zawiódł się nigdy na swoim nosie i młodych zawodnikach. Podobnie było gdy objął fotel menedżera Klubu w połowie lat 90-tych. Wtedy rozpoczął pierwszą rewolucję w zespole, ściągając wielu młodych i utalentowanych graczy na czele z Patrickiem Vieirą, Nicolasem Anelką, Fredrikiem Ljungbergiem czy Thierrym Henry. Teraz wydaje się, że historia zatacza koło. Z Klubu co roku odchodzą najbardziej doświadczeni, ale i zarazem wypaleni gracze, którzy najlepszy okres kariery mają już za sobą, a na ich miejsce czekają już młodzi - gniewni, żądni zwycięstw i pucharów, z pewnością o niemniejszym talencie.
Największym problemem jest bez wątpienia czas, który musi upłynąć, aby młodzi zawodnicy rozwinęli się i byli w stanie konkurować z tymi doświadczonymi piłkarzami, których posiadają pozostałe wielkie, liczące się Kluby. To wymaga wiele cierpliwości, nie tyle nawet od menedżera, który widać ma ogromną wiarę w swój team, ale przede wszystkim od kibiców, którzy zawsze chcieliby trofeów tu i teraz. Nie zawsze jest to możliwe. Wystarczy sobie przypomnieć lata 1998-2001 w naszym wykonaniu, jak i lata 2004-2007 jeśli chodzi o Manchester United. To też były chude lata dla oby dwóch szkoleniowców - Arsene Wengera i sir Alexa Fergusona, a jednak obaj potarfili się podnieść i po raz kolejny zaprowadzić swoje zespoły na szczyt.
Wierzmy, że i tym razem będzie podobnie. Może jeszcze nie w tym sezonie, ale w następnym - przecież wszyscy nie mogą sie mylić. Każdy zespół, a szczególnie złożony z młodych, ambitnych zawodników, potrzebuje czasu by dojrzeć i wejść na właściwe tory. Jednak gdy już znajdziemy się na drodze do chwały to sądzę, że przez kolejnych kilka długich sezonów będziemy w stanie rywalizować i zdobywać laury, jak w cudownych latach 2001-2005. Sobie i Wam życzę przede wszystkim jednago - cierpliwości! Nowa era w historii Arsenalu powoli nadchodzi, lepiej żebyśmy wszyscy byli gotowi na jej przyjście...