Co do fajek - dzięki za słowa otuchy. Coraz mniej mi się chce jarać, nawet mimo tego, że w chvj kumpli pali w pracy. Już nawet mega-nudną służbę (z krótkim elementem silnego podkurvienia) dałem radę bez fajek. Czasami jednak ciągnie...
Co do żarcia, to raczej nie mam jakiegoś silnego pędu. W sumie chyba dlatego, że w domu już od kilku lat nie paliłem (nie chciało mi się wychodzić na zewnątrz) i przezwyciężyłem ssanie w żołądku. A w robocie i tak nie mam żarcia. Najgorzej było właśnie na służbie - z nudów ciągnęło mnie do fajek/żarcia. Na szczęście nie miałem ani jednego, ani drugiego Dziś podpatrzyłem dowódcę batalionu - wpier.dala wykałaczki. Postawiłem więc żonie zadanie - ma kupić dwie paczki wykałaczek
Najbardziej się obawiam nawrotu - kiedyś już nie paliłem przez trzy miechy i znowu zacząłem (imprezki, koledzy...). Tyle, że wtedy popalałem, a teraz nie dopuszczam nawet myśli choćby o jednym machu... Przynajmniej na razie
"Istotą walki jest podniesienie duszy na wyższy poziom moralny" - J.Piłsudski
"Teoria powinna być rozważaniem, a nie doktryną" - C.von Clausewitz
"Where there's a will, there's a way" - K.Sakuraba