xzaar77Jornet jest dla mnie ciezko strawny, pewnie przez ciagoty do filozofii i duchowosci, nie tego oczekuje od pozycji o sporcie.. Ale latac jak On to by sie chcialo ;)
A mi się Kiliana czytało całkiem dobrze właśnie z tego powodu, dla którego Tobie nie podszedł. ;) Fakt, że
Biec albo umrzeć jest mniej sportowe, a bardziej filozoficzne jakoś mnie nie denerwuje, chociaż np. misjonarskie zapędy Rolla w kwestii jego super diety mocno mnie irytowały. Fajnie się czyta co siedzi w głowie kogoś takiego jak Jornet, nawet jak wychodzi z tego mocno niepoukładany strumień świadomości. Jedyne co mnie bolało przy czytaniu to tłumaczenie - polszczyzna niestety mocno kulawa, chwilami musiałam się długo zastanawiać, co tłumaczka chciała przekazać. I widać też brak konsultacji merytorycznej przy tematach biegowych/sportowych. Szkoda, bo takiej niepoukładanej książce kiepski przekład i redakcją bardzo szkodzą, wprowadzając jeszcze większy chaos.
xzaar77Bieganie ogolnie dla Ciebie obecnie powinno odbywac sie w trybie as slow as u can, nie przejmuj sie tempem, kilometrazem, nastaw sie na czas spedzony w ruchu. Jesli teraz dystans zajmuje Ci te 25 minut, to przejdz na system czasowy i zacznij wlasnie od 25 minut, dodaj 2 min co tydzien, doslownie. Dziala motywujaco na zasadzie musze biec 25 minut, aby pozniej pokonac dodatkowe dwie. Po 25 minutach te dwie to nic ;) Ani sie obejrzysz i bedziesz biegac jak ja teraz - biegne 20km dlugasa by pozniej odbyc zasadniczy trening, jeszcze 6,8,10 km biegu, bo wtedy zaczyna sie "ciezko". O tempo i zroznicowanie treningu biegowego bedziesz sie martwic za kilka miesiecy, wlasciwym do tego momentem jest osiagniecie mozliwosci ciaglego biegu przez 60 minut.
Tempem się na razie nie przejmuję - w tym sensie, ze nie biegam na tempo. Odpalam na starcie Endomondo, pakuję telefon do kieszeni i ruszam. Na koniec wyciągam z kieszeni, wyłączam i sprawdzam co wyszło. To moje marudzenie, że któregoś dnia wolno pobiegłam, wynika z porównań z innymi dniami truchtania, gdzie było lepiej. No ale wiadomo, są gorsze i lepsze dni.
Mam taką prostą, stałą trasę - z domu do parku i tam jedno kółko daje 3 km a 2 kółka dają 5 km. Jak dzień jest słaby robię jedno kółko, jak lepszy to dwa. Czasem coś pomiędzy - jedna większa pętla i jedna mała. Mniej więcej wiem ile mi każda z nich zajmuje czasowo (z tolerancją do 2-3 minut

na słabsze momenty). Z bieganiem na czas jest o tyle problem, że raz biegam kolo 25-30 min jak ostatnio, raz koło 45 i w obu przypadkach mam ochotę dołożyć kilka następnych, tylko nogi/płuca/inne części ciała dają znać, że to słaby pomysł. A ja próbuję ich jednak słuchać, bo to nie czas i nie (nad)waga na kozaczenie. Chociaż ciągnie żeby potruchtać jeszcze jedno kółko - wtedy by mi pewnie wszyło te magiczne 60 minut.
xzaar77Doczytalem, ze startujesz na 5km.. ech. Jak tak to ja tez, w piatek :) A mialem nie startowac w biegach przed sezonem..
Ale ja się zapisałam na bieg, żeby się zmotywować do truchtania te 3 razy w tygodniu, więc wiesz... mój start a Twój start to różne światy jak na razie, chociaż asfalt też czarny. ;) Ja biegnę na zmieszczenie się w limicie, a Ty pewnie po życiówkę. No i ja nie mam przed sobą Ironmana, a co najwyżej jakąś kolejną piątkę. I może dychę jesienią jak starczy zapału i kondycja się poprawi.
rbn_runDzięki cierpliwości będziesz mieć szansę na uniknięcie kontuzji. Zanim zaczniesz stosować bardziej wymagające jednostki treningowe zdążysz wzmocnić aparat ruchu - adaptacja mięśni i ścięgien, ich wzmocnienie – to najlepsza ochrona dla stawów. A przy okazji nie wiadomo jak i kiedy poprawisz swoją wydolność. Regularne, bardzo spokojne biegi rozwijają sieć naczyń krwionośnych. Mięśnie z czasem, podczas wysiłku, są coraz lepiej odżywione i dotlenione, serce mniej się męczy.
Taki mam plan, chociaż czasem ciągnie żeby coś dołożyć - w sensie czasu biegu. Ale na szczęście płuca jeszcze nie nadążają za głową w tej kwestii. ;)
Poza truchtaniem mam jeszcze codzienne spacery do i z pracy, więc zawsze jest dodatkowa okazja, żeby trochę nogi rozruszać. Niby niewiele, ale te 5 km dzienne zawsze wpada. No i nie mogę szaleć, bo jednak siłowy 3x w tygodniu też wymaga ode mnie zaangażowania i chcę go robić.
I zaczynam teraz ogarniać, jak to połączyć.
Obecny pomysł na 3x siłowy + 3x bieganie nie do końca się na razie sprawdza, bo jednak trening 5x5 na sporych (jak na mnie) ciężkich wielostawach, z przysiadami w każdym treningu gryzie się trochę z bieganiem. Zawsze jest bieganie przed albo po przysiadach i jak się do tego dołoży, że jednak nadal jest mnie jednak 20 kg za dużo, to regeneracja raczej leży i kwiczy. I kopyta zaczynają protestować.
Chodzi mi po głowie, żeby zmodyfikować jakoś siłowy - w sensie wywalenia przysiadów z jednego z zestawów, ew. podmiany back SQ na coś mniej dającego po stawach - także pomysły na jakieś fajne zamienne ćwiczenie chętnie przygarnę. I dodatkowo chcę wywalić z zestawu B wykroki i dać coś na same dwójki.
Night - jakbyś przebrnął przez tą ścianę tekstu to daj znać, co o tym myślisz. Innych czytaczy też zachęcam do dzielenia się pomysłami.
Jak sobie to próbowałam rozpisać, to wyszło mi pi razy oko coś takiego jak poniżej, zestaw na 2 tygodnie. Przy czym krótki bieg to jest u mnie 3-3,5 km i jakieś 30 minut, a dłuższy jakieś 5-6 km i około 45-50 minut.
1. trening A (siady, WL, wiosło)
2. bieg (krótki)
3. trening B (dwójki, OHP, MC i coś?)
4. bieg (dłuższy)
5. off
6. trening A (siady, WL, wiosło)
7. bieg (dłuższy)
--
1. trening B (dwójki, OHP, MC i coś?)
2. bieg (krótki)
3. trening A (siady, WL, wiosło)
4. bieg (dłuższy)
5. trening B (dwójki, OHP, MC i coś?)
6. bieg (dłuższy)
7. off
Ma to jakiś sens? Pomijając ten drobiazg, że 5x5 + bieganie pewnie ma w ogóle średni sens.

Wychodzi przed siadami 2x off i 1x krótki bieg.
A poza tym, to moje wczorajsze skrzypienie w prawym kolanie rozwinęło się w coś dziwnego. Jeżeli istnieje coś takiego jak "sztywny luz" w kolanie to ja go mam. I takie mam wrażenie jak zaczynam się ruszać. Jak przejdę ze 200-300 metrów, to przechodzi - tzn. przestaję zauważać. Także dzisiejsze truchtanie zostało odłożone na przyszłość, a jutro z siłowego na pewno wylecą przysiady. Obawiam się tylko, że MC też wyleci, bo przy nim kolana też mają co robić. OHP w razie czego ogarnę w wersji siedzącej. Albo zrobię jeszcze jedne dzień wolnego (chociaż wolałabym nie). No ale 3 maja chcę pobiec w Konstytucji na 5 km i działające kolano jest mi do tego potrzebne. Na razie leci smarowanie viprosalem + podbiję od jutra flexita do 20 gram.