PRZEBIEG REDUKCJI
Od startu do maja - nieudane eksperymenty, imprezy, praca nad pewnym projektem (ludzie z którymi pracowałem byli uzależnieni od zamawiania pizzy ;/ ), mała kontuzja = kompletny zastój. Nie spadł ani jeden centymetr.
Od początku maja do osiemnastego - wyjazd do Warszawy, wróciłem z ospą wietrzną. Po chorobie wróciłem z trzema centymetrami w pasie więcej... Wyglądałem tak:
Zmieniłem taktykę działania (więcej węgli, więcej ruchu, mniej cheatów) - i zaczęło ruszać.
Po tym zdjęciu miałem 4dniową przerwę, wyjazd do Brukseli. Po powrocie zakasałem rękawy i leciałem dalej.
Po tej focie miałem zamiar zrobić protokół odwadniania i ładowania ale ze względów niezależnych ode mnie nie mogłem, w związku zamierzałem to zrobić po powrocie z sześciodniowych wakacji w Amsterdamie. Tak wyglądałem rano, w dzień odlotu (po półtorej dnia cheatowania):
Tam coś na mnie źle wpłynęło, bo po dwóch dniach weszło naprawdę sporo wody podskórnej (bo w dwa dni chyba się nie da przytyć parę cm w pasie, nie? Nie żarłem jak świniak, były ciastka itp. ale wszystko z umiarem, poza tym prawie ciągle byłem w ruchu...). Dzień przed powrotem do domu dowiedziałem się, że kolega u którego ćwiczyłem w garażu wyjechał do pracy i nie będzie go prawie do końca wakacji... W związku z tym przestałem ćwiczyć (no oprócz pompeczek i interwałów raz na tydzień) i postanowiłem zrobić sobie miesięczny off season, żeby potem móc ruszyć z kopyta. Przez parę dni żarłem co i ile chciałem, potem to zracjonalizowałem i w końcu skończyłem tak (zdjęcie z 21.08):
Po tym wziąłem się do roboty przez parę dni, po czym w tę środę wyrzuciłem węglowodany z diety i zacząłem bardzo dużo pić. Wieczorem wyglądałem jak na mnie bardzo dobrze, powiedzmy że tak jak na focie z 11 lipca. W czwartek robiłem to samo, ale było już troszkę gorzej. W piątek ograniczyłem wodę i tłuszcze a dowaliłem multum węgli (post wyżej) myśląc że nabije i jeszcze mocniej wyciągnie wodę podskórną - przeliczyłem się. W konsekwencji dziś rano wyglądałem tak:
Zakończę dziennik paroma stwierdzeniami:
-Należą się wielkie podziękowania wszystkim, którzy mi tu doradzali - przede wszystkim Pawłowi, który doradził mi zmianę drogi dzięki czemu
redukcja w końcu ruszyła, karniszowi, popuriemu, Mlekołakowi (yebany na pierwszej stronie zgadł co będzie na mnie najlepiej działać)... Ten dziennik jednak prowadziłem za długo żeby spamiętać dokładnie kto mi w czymś pomógł, także przepraszam jeśli kogoś nie wymieniłem
-Równie wielkie podziękowania kieruję do komentujących, dyskutujących pod postami - taki sposób prowadzenia dziennika lubię najbardziej, suche wypiski są nudne. Zawsze czuje się że ktoś patrzy więc nie można dać dvpy żeby nie narobić sobie siary. Także THX całej ekipie juniorów, z Ozzym i Dreamem na czele.
-Moją największą bolączką w redukcji jest zbyt wolny metabolizm i zbyt mała ilość muskulatury. To będzie mój priorytet na którym zamierzam się skupić jak najdłużej i jak najwydajniej. Yebać plażownictwo, this is bulking time
-Przez najbliższy czas nie zamierzam zakładać nowego dziennika. Spróbuję się tylko zgłosić do jednego naboru, jak się nie uda to będę ćwiczył wyłącznie dla siebie. Może wrócę jak zanotuję jakiś progres, bo na razie to siara. Szczególnie teraz mi głupio, bo ten dziennik ciągnąłem pół roku a gvno zrobiłem.
PODZIWIAM KAŻDEGO KOMU CHCIAŁO SIĘ TO CZYTAĆ
I proszę o zamknięcie dziennika jutro pod wieczór, na razie chciałbym żeby został otwarty by móc odpowiedzieć na ewentualne pytania itp.
Zmieniony przez - pilkaPN w dniu 2014-08-30 14:45:08
Zmieniony przez - pilkaPN w dniu 2014-08-30 14:46:17