Cześć wszystkim! Dawno mnie tu nie było... poczytałam sobie troszkę i jęknęłam: rzeczywiście, ciut Was emocje noszą, panowie. Jakbyście się tak spokojnie przyjrzeli swoim wypowiedziom, to nie trzeba by było wcale na siebie powarkiwać, bo w sumie nie tak wiele Was różni. Zgadzacie się raczej co do tego, że najważniejsze jest to kto ( w sensie umiejętności instruktora) i czego (w sensie skuteczności) uczy, a reszta to chyba trochę kwestia definicji. Dobry pomysł Wilku z "drzewkiem", może niektórym to coś wyjaśni, bo czasem to cudowne rozmnożenie "kravek" może namieszać w głowie. Co do sporu o oryginalność: uważam, że Oleeinor ma rację-siła KM tkwi właśnie w tym, że wciąż
ewoluuje, starając się nadążyć za nowymi wyzwaniami, a tego, że wyszła od Imiego, to już chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie neguje. Korzeń jeden, a co do gałęzi... Cóż, gdy nie wiadomo o co chodzi, to zwykle chodzi o kasę, ewentualnie o władzę... albo jedno i drugie
. Stąd pewnie ten pęd do podkreślania, że siedzi się na jedynie słusznej gałęzi.Ale w końcu każdy podług własnego uznania może sobie wybrać ten pień do uwicia gniazdka
.Problem w tym, żeby nie był za bardzo spróchniały.. i tu niestety muszę się zgodzić z Cogito przeciętny "zaawansowany" student pana T.A. nie ma szans na zdanie egzaminu nawet na pierwszy pas w IKM, a co gorsze-nie wie o tym! tzn. jest uczony wiary, że da sobie radę w każdej sytuacji, a tymczasem już w "szkolnej" konfrontacji z ludźmi od Sawickiego wychodzą braki w podstawowych technikach. Pół biedy, jeśli już kiedyś miał do czynienia
z innymi SW, parę razy oberwał po buźce... to może mu coś ostrzegawczo mrugnie pod sklepieniem, ale jeśli nie, może być niebezpiecznie. Szczególnie odnosi się to do kobiet, bo te zwykle mają mniejsze, a najczęściej żadne, doświadczenie i łatwo jest je przekonać,ż e trening uczyni je "odpornymi" na wszystkie zagrożenia. Zwłaszcza trening by T.A.
Na marginesie: nie bardzo rozumiem idee osobnego szkolenia dla kobiet. W ogóle baby jest trudniej nauczyć walki (nie wszystkie, wiem, ale większość..), dla tysiąca przyczyn i nie chce mi się o tych oczywistościach gadać, a jeszcze jak są we "własnym sosie" to kaplica. Wiem co mówię, bo przez rok chodziłam na taką kravkę. W tutejszym wykonaniu sprawę ratował fakt, że prowadzący podówczas
treningi Maken ściągał na nie w charakterze agresorów chłopaków ze ZMECH-u. Bez tego babki byłyby pewnie zupełnie zauroczone swoją skutecznością-nie ma to jak zrywanie duszenia założonego na obojczykach i obrona przed ciosem obok głowy
.Moim zdaniem tylko mieszane grupy mają sens, także w aspekcie psychologicznym. Do Ciebie, Wilku, mam jedno pytanie, bo ciut mnie zaskoczyłeś użyciem aż tak negatywnego porównania (=Kukliński-brr.. nie lubię zdrajców, a co do tego pana, to się zgadzam):czy sprawę odejścia Krzyśka od A.T. znasz z pierwszej ręki tz.czy z nim o tym rozmawiałeś? czy też pośrednio, z relacji innych? Bo ja znam tylko pośrednio, ale jakoś inaczej mi to opisywano.. A tak w ogóle, to też bym chciała, że jeśli już KM nie może być jedna- bo ma tylu "jedynych" przedstawicieli- to może choć dałoby się wzajemnie nie opluwać i starać się pozostać przy merytorycznych argumentach. A jeszcze pomarzę o współpracy... no co... na święta wolno pomarzyć
A teraz to już pora siadać do stołu, bo szarzeje i zaraz będzie widać pierwszą gwiazdkę. Pozdrowienia i życzenia dla wszystkich!
Zmieniony przez - porti w dniu 2006-12-24 16:14:31